Ach! żeby to z tej doliny,
którą zimna tłoczy mgła.
w inne dostać się krainy,
jakże pierś-by tchnęła ta!
Wciąż zielone i wciąż świeże
widzę pasma pięknych wzgórz;
żeby skrzydło, żeby pierze!
do tych wzgórz-bym leciał już.
Harmonijne dźwięki słyszę,
słodki nieb spokojnych ton,
wietrzyk lekko trąca ciszę,
niosąc balsam wonnych stron.
Owoc się złocisto żarzy,
wabiąc w ciemnym liściu swym,
a ten kwiat, co tam się darzy,
on nie będzie łupem zim.
Ach! w tem wiecznem świetle słońca,
jak się słodko musi żyć,
a w wyżynach tych bez końca,
jak tam musi serce bić! —
Lecz burzliwy strumień broni,
rozgniewany srodze grzmi,
bije w górę bałwan toni,
że ztrwożona dusza drży.
Widzę łódź, jak się kołysze;
lecz gdzie sternik, wiosła są?
Wskoczę, nim nastaną cisze,
śmiało, póki żagle tchną!
Wierzyć musisz, gardzić trudem,
na przepadłe bogom daj;
bo też tylko chyba cudem
wzlecić możesz w cudów kraj.