Patrz, patrz! Wybiegła, jak jaskółka, skoro
Nad śliskie woskiem teatru jezioro
I trzyma stopę na powietrzu bladem,
Pewna, że niebios nie poplami śladem,
Schylając kibić, jakby miała zbierać
Rosę lub kwiatom łzy sercem ocierać.
Płynniej i słodziej tylko ciekną lale,
Tylko różańców zlatują opale,
Grawitujące do miłości środka.
Co zwie się Chrystus i każdą z nich spotka!
A jednak tobie, która niżej jeszcze
Wejrzałaś w głębie, nie nucą dziś wieszcze —
Lecz ja, syn Polski, rzucam wieńcem z głowy
Pod twoje stopy ruskiej białogłowy
I łzę posyłam, co prawdziwie świeci,
Bo ani znasz jej, ni cię tu doleci!...