Żuraw skrzypi za furtą ogrodu

Żuraw skrzypi za furtą ogrodu,
Słońce skrzy się w zadrach płotu tak nieznośnie,
 Z gęstwy płynie dech przyziemny chłodu,
Wilga gwiżdże i dwugłośnie i trójgłośnie.
 Lubię dojrzeć ukradkiem
 Kłos, co w kwiatach przypadkiem
 Taki inny wzwyż rośnie.

 Z odrobiną słońca w rdzawej blasze
Po pod klombem polewaczka leży pusta.
 Zdaje mi się, że dmuchnięciem zgaszę
Złotą muchę, co uderza w moje usta.
 Obłok, prósząc przez drzewa
 Skry ogniste, powiewa,
 Jak płonąca w dal chusta.

 Ta murawa, wychmarzona z rosy,
Mym się oczom tak narzuca, jak dziwota,
 Skoro jabłko, zjedzone przez osy,
Wskaże mi ją, dzwoniąc w ziemię, jak pięść złota.
 Wzrok zdziwiony nią pieszczę,
 Jakbym nie znał jej jeszcze
 Za dni mego żywota.

Czytaj dalej: W malinowym chruśniaku - Bolesław Leśmian