Przyśpiew

Wkosmacona w kwiat płytki,
 Łeb ująwszy w dwie chwytki,
 Pszczoła, nim ją porwie lot,
 W słońcu myje się, jak kot, —
I do naga z odwianych skrzydeł się rozbiera.
 Lada powiew — lada
 Płoszy wróbli stada,
 I psi rumian kreśli cień
 Ten sam niemal, co dzień w dzień,
I żuk brzuchem w niebiosy złudnie zaumiera.

 Staw obłokiem żegluje,
 Młyn mu kołem ojcuje,
 Z po za lasu szumi las,
 Z po za czasu szemrze czas,
Droga roztopolona śni się nie do końca...
 Utrudą żałobny
 Koń, dozgonnie ksobny,
 Zaniepatrzył się na wóz,
 Przymknął oczy w cieniu brzóz
I krótkim kaszlem dudni, jak kobza, do słońca.

 Niech się dłuży cień ławy,
 Niech wypoczną w nim trawy!

 Z łbem na łapie chudy pies
 Śpi po łapy owej kres,
Jakby na niej się świata kończyło bezdroże.
 Ziele w jarze, ziele!
 Skąd twoje wesele?
 Niech się wzmaga wiew i żar,
 Niech się wzmaga bóg i jar,
I to wszystko, co jeszcze, prócz nich, stać się może!

Czytaj dalej: W malinowym chruśniaku - Bolesław Leśmian