Gdy się zbudzę, wnet biegnę,
Na podwórko z koszykiem,
Tam kurczęta i kurki,
Opadają mię z krzykiem.
Ja im sypię perłowe
Ziarna, albo też groszek,
Bo dostałam od mamy
Parę ślicznych kokoszek.
Potem mleko na spodku,
Dla mych kociąt przynoszę;
One wszystkie tak ładne,
Że podziwiać je proszę.
Potem kwiatki na grzędzie,
Pilnie z chwastu opielę;
Potem jeszcze zostaje,
Do zrobienia mi wiele.
Muszę pobiec i dojrzeć,
Ogrodnika za bramą;
To znów nosić kluczyki,
Od spiżarni za mamą.
Aż mateczka na czole,
Słodki całus mi składa,
Mówiąc, że z jej córeczki,
Jest gosposia nie lada!