Prawdziwe szczęście jest tylko w przyjaźni:
Wam tę balladę śpiewam przyjaciele!
Miłość — ułudna to gra wyobraźni,
Co się lubuje w rozczarowań dziele.
Ach, a do szczęścia trzeba tak niewiele —
Dwie tylko ręce do uścisku złącz!
Lecz próżno krzesać złote skry w popiele.
Niech żyje przyjaźń, niechaj żyje poncz!
Gdy cię złośliwy Kupidyn rozdrażni,
A dłoń bezbożna zniszczy ci wesele —
Precz odrzuć smutki! Będzie sercu raźniej,
Gdy pójdziesz wytchnąć w przyjaźni kościele.
Przyjaźń — to klejnot, który ty na czele
Między najwyższe swoje skarby wplącz;
W przyjaźni tylko rosną wielkie cele:
Niech żyje przyjaźń, niechaj żyje poncz!
O, nie chcę, nie chcę — już miłosnej kaźni,
Dobrą mi siostrą tylko bądź, aniele!
Z siostrzanych uczuć powstaniem żelaźni,
W miłości — zdradne osłabienia ziele.
Więc życie swoje na otchłanie dzielę:
W jednej, przeszłości moja, dni swe kończ,
W drugiej niech jutro nowe mi się ściele:
Niech żyje przyjaźń, niechaj żyje poncz!
O przyjaciele, do was idę śmiele!
Śród was ja troski z piersi swych wypielę.
Z kielichów trunek płomienisty sącz,
Niech się rozpłynie falą po twem ciele:
Niech żyje przyjaźń, niechaj żyje poncz!