Nieujeżdżonym źrebcem była młodość moja,
I szybko przeminęła, jak wiatr niewstrzymany;
Nic po za mną już niema nad zawodów rany,
I żadna już przede mną nie leży ostoja.
Serce obojętności pokrywa mi zbroja —
Idę, samemu sobie obcy i nieznany —
Kłamstwem byłem sam sobie — i rozczarowany
Patrzę w siebie, jak w ciemną otchłań bez ukoja.
Połowę już uszedłem żywota mej drogi:
Jestem w dniach, kiedy Dante schodził w piekieł progi —
I nic nie dokonałem ze swojego dzieła.
I życie moje przeszło jałowe — bezpłodne,
I serce moje próżne, a jak upiór głodne,
A młodość, jako wicher, szybko przeminęła.