Milczcie, milczcie! moje ptaki
Brzmi harmonika harmonik,
Dzwoni śpiewak nad śpiewaki,
Śpiewak lata pasikonik.
Niewidzialny, w gąszczu trawy
Przed gawiedzią łąk natrętną
Gdzieś się ukrył, jak wieszcz prawy,
I brzmi pieśnią swą namiętną.
Ach, jak płacze — jak zawodzi,
Zrywa serce swe sieroce,
Skrzydełkami takty godzi:
Smutne jego dni a noce!
I powietrzną toń przebija
Namiętnością, ogniem, szałem
Niespokojna melodia
Niewidzialnem wstrząsa ciałem.
Naprzód dziwna ta ballada
Drga oderwanymi tony —
Później tryska, jak kaskada,
W dźwięk stłumiony — nieskończony!
I rozpiera, i rozdziera,
I upaja, i przestrasza —
I tęsknoty nam otwiera,
I do marzeń nas zaprasza!
I zdumiewa — i kołysze!
Wtem jej druga brzmi, jak echo —
Aż zamilkły. Śpiewak dysze
Pieszczotami i uciechą.
Stary klonie — dobry klonie,
Ileż dumań tchnąłeś we mnie!
Ile pieśni w mojem łonie,
Obudziłeś potajemnie!
Gdybyś dał mi stary klonie,
Pierś i głos pasikonika
I namiętną ich harmonię,
Cudna byłaby muzyka!
Daj mi stary — dobry klonie,
Taką moc i takie echo!
Ja ci taką pieśń zadzwonię,
Że pod każdą zabrzmi strzechą.