W niedzielę wieczorem,
W zagrodzie, pod dworem,
Brzmią tony muzyki i śpiewki.
Ochoczo wesoło,
Tańcuje w około
Młódź wiejska, parobcy i dziewki.
I coraz weselej
Dźwięk wiejskiej kapeli
Ochoczo do tańca rozbrzmiewa,
Drużba Stach z podlasu,
Od czasu do czasu
Co przetańczy w koło, to śpiewa.
Przy nim dziewczę „szwarne“,
Co ma oczka czarne,
Czarne czarniusieńkie, a duże,
Usteczka karminy,
Jak słodkie maliny,
A liczka kwitnące, jak róże.
Stach jej przyśpiewuje,
Co serduszko czuje,
Że aż wstydem płoni się drużka,
I niby się gniewa,
Stach śpiewa i śpiewa,
I szepta miłośnie do uszka.
Halino kochana,
Z tysiąca wybrana,
Moje ty czarniusie oczusia,
Kocham cię! kocham cię,
Nikomu nie dam cię,
Obiecała cię mi matusia.
Kocham cię Halino,
Powiedz mi dziewczyno,
Chcesz być moją, moją na zawsze,
Ja już dawno skrycie,
Kocham cię nad życie,
Powiedz mi słóweczko łaskawsze.
Ja nie wiem, cóż powiem,
Od mamy się dowiem,
Bo mamy i taty trza słuchać,
Jak będą mieć wolą
I jak nam pozwolą,
Możemy się Stasiu pokochać.
Za stołem w komorze,
Starzy w rozchoworze
Piją piwko z dzbana a gwarzą,
O córce, o synie,
O Stachu, Halinie,
Radzą, targują się, marzą.
Zradzili, przypili,
W tem młodzi w tej chwili,
Przychodzą do ojców w komorze,
Stach do nóg przypada,
Co w sercu powiada,
Halina się płoni jak zorze.
Co to? o co chodzi?
Kochacie się młodzi?
Pytają ojcowie zdziwieni,
Kocham! Stach powiada,
I znów do nóg pada,
I chciałbym wesele w jesieni.
Dajże spokój Stachu,
Niemiej tyle strachu,
Właśnie my tu o was radzili,
Lecz cóż ty Haluniu?
— Ja mamo, tatuniu,
Kocham! chcę byśmy się złączyli.
Kiedy się kochacie,
Ku sobie się macie,
Kochajcie się dzieci poczciwie,
Aż Bóg wszechmogący,
Oboje was złączy,
Byście żyli wspólnie szczęśliwie...