Czubata, jarzębiata

Na śmiecisko ku śpichlerzu,
Dawno żyjące w przymierzu,
Przyszły dwie kury sąsiadów,
Aby grzebać wśród pośladów.
Zaczęły się powitania
Wykrzykniki i pytania:
— Jak się macie, jarzębiata?
Zdrowa? — a wy jak, czubata?
— Zdrowam, lecz mam wielkie smutki,
Bo mi sprzedali kogutki,
— Trudno taki wyrok boski,
Zostały wam choć kokoszki.
Ale ja biedna sierota,
Sama grzebię koło płota,
Bo mi na Zielone Święta,
Sprzedano wszystkie kurczęta.
— Tak, czubatko, ja was proszę,
Wciąż się staram, jajka znoszę,
Co dzień jedno, cóż mam za to?
Sieroctwo na całe lato.
— Wiecie też co? ta srokata,
Znacie ją, to ta pyskata,
Co ona też nie zrobiła,
Dwadzieścia jaj zaziębiła.
Taka to jest ta srokatka,
To jest suka, a nie matka,
Gdybym gospodynią była,
Tobym jej łeb ukręciła!
A białka, to już od maja,
Wciąż w pokrzywach niesie jaja,
A ta znowu nakrapiana,
To wciąż, od samego rana,
Za kogutem jeno chodzi,
I na nas wszystkie podwodzi.
Już tak dalej być nie może,
Wezmę się, pójdę w podworze,
Aż do samego kapłona,
I opowiem jaka ona!
— A ta czarna bez grzebienia,
To znowu niema sumienia,
Nigdy jajek nie uskłada
Zniesie, jeszcze ciepłe — zjada.
— A ta bura koło szyje,
Wciąż się z nami kłóci, bije,
Każdej na honor nastąpi,
Kogutowi nie ustąpi!
— A czaplata z nogą krzywą,
To znowu taka bajczywa,
Ani się jej śni, ni widzi,
Każdą obmówi oszydzi,
Chociaż sama, zmiłujcie się,
Jak dębianki, jajka niesie.
— A u naszego koguta,
Strasznie brzydka w pianiu nuta;
A zły taki jak wścieklina,
Wciągle tylko klnie, przeklina!
— Lecz, czubatko, ja was proszę,
Jak was kocham, w sercu noszę,
Com wam dziś opowiedziała,
By tylko ja i wy wiedziała.
— Ale sumiennie, nie powiem
Nikomu, a co się dowiem
Od was, jarzębiatko młoda,
To jest u mnie „kamień, woda“.
Tak dwie kury rozmawiały,
Obmawiały i gdakały,
Cały dzieńby tak mówiły,
Lecz się same pokłóciły.
— A tyś taka! — taka z ciebie!
I z pazurkami do siebie.
— Wynoś się mi z moich śmieci,
Biją się, aż pierze leci,
Ta za grzebień, ta za pierze,
Poczęły się wodzić szczerze,
I co przedtem naszeptały,
Głośno wszystko wygdakały.
Aż przyleciał kogut na to,
Łup czubatą, jarzębiatą,
— A bajczarki, a niecnoty,
A co to, to za kłopoty!
Głupia bajka, tak powiecie,
Lecz wieleż bab jest na świecie,
Które jako te dwie kury,
Takiej samej są natury.
Gdy się zejdą, wnet rozmowy,
Różne bajki i obmowy,
A potem, z gadania tego,
Gniewy, bitki, wiele złego...

Czytaj dalej: Wiosna (Po smutnej zimie, przyszła nam wiosna) - Antoni Kucharczyk