Bocian i wróbel

Na wio­snę, bo­cian po ła­nie,
Szu­kał ża­bek na śnia­da­nie.
Wró­bel z wierz­by go zo­ba­czył,
W roz­mo­wę z nim wdać się ra­czył.
— A, ser­wus! pa­nie bo­cia­nie,
Po­lu­je­cie na śnia­da­nie?
— Po­lu­ję, bom głod­ny, sła­by,
A tu ani jed­nej żaby.
— Po­co­ście tak wczas wró­ci­li?
Pa­trz­cie, jesz­cze śnieg się bie­li;
Żaby jesz­cze w wo­dach, ka­łach,
Śnią o nie­bie­skich mig­da­łach.
Trza było z mie­siąc po­cze­kać,
A z Egip­tu nie ucie­kać;
Nim wyj­dą żaby z pod lodu,
Wy­cią­gnie­cie nogi z gło­du!
— Po­wró­ci­łem, bo tę­sk­ni­łem,
Bo się tu­taj uro­dzi­łem,
A tam, gdzie się kto ulą­gnie,
Cho­ciaż bie­da, to go cią­gnie.
— Dziw, dziw, dziw, dziw, dziw, dzi­wo­ta,
Że wy bo­cian, pa­try­ota,
Ale ja wam po­wiem szcze­rze,
W ten pa­try­otyzm, nie wie­rzę,
Le­piej tak praw­dę po­wiedz­cie,
Że za­bra­kło żab w Egip­cie! —
Oto baj­ka — sens w niej jaki?
Za­py­ta­cie; oto taki:
Bywa na świe­cie ho­ło­ta
Co za­miast w nie­szczę­ściu cie­szyć,
Albo z po­mo­cą po­spie­szyć,
Żart do­tkli­wy w twarz ci mio­ta.

Czy­taj da­lej: Jestem Polakiem, polską mam duszę – Antoni Kucharczyk