„Sanatorium pod Klepsydrą” autorstwa Brunona Schulza to opowiadanie ze zbioru o tym samym tytule, wydanego w 1937 roku. Główny bohater, Józef, podróżuje do sanatorium, by odwiedzić swojego ojca, co staje się dla niego pretekstem do refleksji nad życiem, śmiercią i przemijaniem. Charakterystyczny styl Schulza, pełen barwnych metafor i surrealistycznych obrazów, tworzy atmosferę tajemnicy i głębokiej nostalgii.
Spis treści
Opowiadanie „Sanatorium pod Klepsydrą” wyróżnia się na tle innych dzieł Schulza za sprawą wyraźnie zarysowanej fabuły. Przedstawia podróż syna, Józefa, do zmarłego ojca, Jakuba, który znajduje się w tajemniczym sanatorium, gdzie dokonano zabiegu cofnięcia czasu, przywracając go do życia. Wymieniona w tytule utworu klepsydra oznacza zarówno ogłoszenie o śmierci, jak i starożytny zegar, co zarysowuje podjętą tematykę: rodzina stara się przywrócić ojca do życia mimo jego śmierci, o której otoczenie dowiedziało się z publicznie dostępnej informacji, dawny przyrząd zaś symbolizuje upływ czasu. „Sanatorium pod Klepsydrą” można interpretować jako nowoczesną wizję Hadesu, krainy zmarłych z mitologii greckiej. Pociąg i konduktor pełnią rolę odpowiedników łodzi Charona, a przerażający człowiek-pies przy sanatorium przypomina Cerbera, zwierzę strzegące wejścia do antycznego świata zmarłych. Ośrodek dra Gotarda stanowi miejsce, z którego nie ma ucieczki, podobnie jak z Hadesu.
W opowiadaniu Schulz dokonuje właściwego dla niego zabiegu mityzacji rzeczywistości, pokazując ją przez pryzmat mitów i rozlicznych kontekstów kulturowych. Przedstawiona wizja sanatorium odzwierciedla współczesne podejście do umierania. Aleksandra Smusz dostrzega w utworze zjawisko, które było widoczne już w czasach autora „Sklepów cynamonowych”: trudność w zaakceptowaniu śmierci jako naturalnego końca życia oraz ukrywanie zmagań z nią w instytucjach takich jak szpitale czy hospicja (A. Smusz, „Hospitalizacja umierania i śmierci w „Sanatorium pod Klepsydrą” Brunona Schulza”, Przegląd Humanistyczny 2015 nr 1, s. 115–125). Magdalena Sokołowska i Philippe Ariès nazywają to odpowiednio hospitalizacją i medykalizacją śmierci (M. Sokołowska, „Socjologia medycyny”, Warszawa 1986; P. Ariés, „Człowiek i śmierć”, przeł. E. Bąkowska, Warszawa 1992). W „Sanatorium pod Klepsydrą” tytułowy ośrodek i jego pracownicy przyjmują rolę instytucji opiekującej się umierającym Jakubem, ukazując oniryczną wizję współczesnego szpitala.
Józef negatywnie ocenia zabieg cofnięcia czasu, uważając go za sprzeczny z naturą i prawami egzystencji. Jest przekonany, że manipulowanie nim jest występkiem, który utrudnia mu prawdziwe zrozumienie i kontakt z ojcem. Czas, w jakim żyje Jakub, różni się od tego doświadczanego przez Józefa, co uniemożliwia im komunikację. Mimo to syn docenia możliwość spotkania z ojcem po jego śmierci, co sprawia, że przejawiany przez niego stosunek do postępowania doktora Gotarda jest ambiwalentny – zarówno negatywny, jak i pozytywny.
Opowiadanie ma charakter oniryczny, przypominający sen. Świat przedstawiony jest nieprzewidywalny w swej strukturze i surrealistyczny, a kolorystykę konstytuują szarość i ciemność. Sanatorium to miejsce wiecznego półmroku, gdzie dzień i noc zlewają się w jedno. Całe otoczenie pozostaje pod wpływem atmosfery senności, stąd postaci są nieustannie zmęczone.
Józef jest rozdarty między różnymi, wzajemnie sprzecznymi obrazami ojca: pracującym w sklepie i cierpiącym na ciężką chorobę. Nie może pogodzić tych dwóch wizerunków i ma wrażenie, że znalazł się w fałszywym świecie. Czuje się oszukany i wydaje mu się, że wszystko wokół jest inscenizowane, co potęguje jego dysonans poznawczy.
Wspólne spanie Józefa i Jakuba w jednym łóżku budzi niepokój i skojarzenia z kazirodczym homoseksualizmem. Józef, jako młody i zdrowy mężczyzna, powinien szukać innego miejsca do odpoczynku, zamiast skazywać ojca na dyskomfort. Choć może to odzwierciedlać jego potrzebę doświadczenia bliskości z Jakubem, działania te wyglądają zatrważająco.
Podobnie jak w „Sklepach cynamonowych” ojciec w „Sanatorium pod Klepsydrą” ponosi klęskę, tym razem jednak akt jej dokonania nie jest przedstawiony, a udziału w nim nie bierze Adela ani żadna inna kobieta. To Józef wystawia Jakuba na śmiertelne niebezpieczeństwo w starciu z przerażającym człowiekiem-psem, co może świadczyć o jego chęci przyspieszenia śmierci rodzica. Po tym przyjmuje rolę kolejarza-żebraka, przypominając mężczyznę, którego widział podczas podróży w pociągu. Opowiadanie przynosi jednak nadzieję, że Jakub uniknie ostatecznej śmierci, ponieważ zabieg cofnięcia czasu może zostać powtórzony.
Tytułowe opowiadanie tomu „Sanatorium pod Klepsydrą” wyróżnia się na tle innych utworów Schulza dzięki wyraźnie zarysowanej fabule, pojawiającej się obok partii opisowych. Dotyczy ono podróży syna do zmarłego ojca, który znajduje się w tajemniczym ośrodku leczniczym, gdzie przeprowadzono zabieg przywrócenia go do życia poprzez cofnięcie czasu. Motyw klepsydry w tytule oznacza publiczne zawiadomienie o śmierci oraz wykorzystywany w starożytności zegar, co skrótowo oddaje problematykę utworu. Rodzina podejmuje działania w celu przywrócenia ojca do życia mimo jego zgonu (czego oficjalnym wyrazem mogło być ogłoszenie w formie klepsydry), a wszystko to za sprawą zabiegu cofnięcia czasu, którego upływ kojarzy się z antycznym przyrządem. „Sanatorium pod Klepsydrą” interpretowane jest jako uwspółcześniona przez Schulza wizja Hadesu, krainy zmarłych z mitologii greckiej. Odpowiednikiem łodzi i przeprawiającego ludzi przez Styks Charona są tu pociąg, współpasażerowie i kolejarz, a zamiast Cerbera, trzygłowego psa strzegącego wejścia do świata zmarłych, mamy przerażającego człowieka-psa u podnóża sanatorium. Maszynista-żebrak, w którego wciela się pod koniec akcji Józef, przypomina pobierającego opłaty od podróżujących Charona. Ponadto bohater nie wraca z ośrodka do domu, co także zbliża przedstawioną przestrzeń do Hadesu, skąd – prócz nielicznych wyjątków – nie było już wyjścia.
W przedstawionej wizji starożytnej krainy zmarłych realizuje się charakterystyczny dla Schulza zabieg mityzacji rzeczywistości, polegający na ukazywaniu jej w perspektywie utrwalonych w kulturze mitów oraz na jej szeroko pojmowanym uniezwyklaniu. Niezależnie od tej interpretacji możliwe są także inne sposoby odczytywania „Sanatorium pod Klepsydrą”. Jeden z nich stanowi odkrywanie utworu przez pryzmat współczesnego stosunku do umierania. Aleksandra Smusz w swojej analizie wskazuje, że Schulz zobrazował problem społeczny w postaci trudności z pogodzeniem się ze śmiercią jako naturalnym zwieńczeniem ludzkiego losu, widoczny już w jego czasach. (A. Smusz, „Hospitalizacja umierania i śmierci w „Sanatorium pod Klepsydrą” Brunona Schulza”, Przegląd Humanistyczny 2015 nr 1, s. 115–125). Zasadza się on z jednej strony na powszechnym braku akceptacji współczesnego człowieka dla czyjegokolwiek odejścia ze świata żywych (co wiąże się z różnymi sposobami przedłużania ludzkiego istnienia), z drugiej zaś na skryciu śmierci oraz obowiązków związanych z opieką nad powoli odchodzącym członkiem rodziny w murach instytucji, takich jak szpital czy hospicjum. Magdalena Sokołowska nazywa to zjawisko „hospitalizacją śmierci”, a Philippe Ariès „medykalizacją śmierci” (M. Sokołowska, „Socjologia medycyny”, Warszawa 1986; P. Ariés, „Człowiek i śmierć”, przeł. E. Bąkowska, Warszawa 1992). W interpretacji Aleksandry Smusz instytucją przedłużającą życie Jakuba oraz zastępującą rodzinę w zajmowaniu się problematycznym patriarchą rodu staje się tytułowe sanatorium i jego pracownicy. W tym ujęciu organizacja ta konstytuuje oniryczną wizję współczesnego szpitala czy hospicjum, charakteryzującą się zajętym i nieuchwytnym personelem, zaburzoną komunikacją między lekarzami a chorym oraz rodziną pacjenta, traktowaniem niedomagających bez poszanowania ich godności oraz pozostawiającymi wiele do życzenia warunkami zakwaterowania.
Narrator negatywnie ocenia zabieg cofnięcia czasu wykonywany w sanatorium przez doktora Gotarda w celu przywrócenia życia zmarłym. Uważa go za sprzeczny z naturą i pełnym doświadczeniem przez człowieka jego egzystencji, która rządzi się nieprzekraczalnymi prawami. Swoje stanowisko wyjaśnia następująco: „Przestrzeń jest dla człowieka, w przestrzeni możecie bujać do woli, koziołkować, przewracać się, skakać z gwiazdy na gwiazdę. Ale przez miłość boską nie tykać czasu!”. Jednym z negatywnych skutków stosowania przez lekarza takich metod uzdrawiania jest to, że z powodu odmiennego postrzegania czasu syn nie może skutecznie porozumieć się z ojcem. Jak stwierdza Józef, „coraz wyraźniej zarysowuje się inkongruencja naszych indywidualnych czasów. Czas mego ojca i mój własny czas już do siebie nie przystawały”. Wskutek tego bohater w nikłym stopniu wykorzystuje szansę spotkania z rodzicem – nie przeprowadza z nim ważnych rozmów ani nie wyraża swoich uczuć. Jednak niezależnie od tego docenia wartość tkwiącą w możliwości zobaczenia Jakuba po jego śmierci. Stąd stosunek Józefa do wysiłków dra Gotarda można uznać za niejednoznaczny – zarówno negatywny, jak i pozytywny, uzależniony od przyjmowanego w danym czasie punktu widzenia.
Całe opowiadanie rządzi się zasadą poetyki oniryzmu, która ukazuje świat przedstawiony w sposób przypominający sen. Zastosowanie tej konwencji odnosi się zarówno do postrzegania przestrzeni przez narratora (niekiedy podobnej do koszmaru sennego), jak i do rozmaitych form opisu snu: od zasypiania, poprzez głęboki sen, aż po chrapanie. W sanatorium głównym stanem towarzyszącym bohaterom jest nieustanna potrzeba snu, nad którą trudno zapanować. Sam budynek i otoczenie odznaczają się atmosferą senności, potęgowaną przez wszechobecną szarość, ciemność i czerń (w tym czerń roślin, co świadczy o ich zaburzonej wegetacji), barwy jednoznacznie kojarzące się ze śmiercią. W tym miejscu nie ma podziału na dzień i noc, dominuje forma pośrednia – nigdy nie nastaje dzień, ale też nigdy nie nadchodzi pełna noc.
Wskrzeszony w sanatorium Jakub stara się upodobnić swoje funkcjonowanie do tego, co znał za życia, stąd zakłada skromny sklep w mieście przypominającym jego rodzinne strony. Spędzający z nim czas Józef nieustannie obserwuje otaczającą rzeczywistość i jest przerażony panującymi w niej regułami. Doświadcza dysonansu poznawczego – nie potrafi pogodzić dwóch wizerunków ojca: pracującego i dobrze bawiącego się w towarzystwie oraz ciężko chorego. Często dochodzi do wniosku, że stał się ofiarą wzbudzającego największą trwogę oszustwa – stwierdza wówczas, że świat, w którego centrum się znalazł, jest fałszywy i co rusz można go zdemaskować. Dzieje się tak np. wtedy, gdy wydaje mu się, że poza nim i ojcem w ośrodku dra Gotarda nie ma innych pacjentów. Kiedy indziej, obserwując niepokojącą mimikę niektórych ludzi w tłumie, odnosi wrażenie, że widziana przez niego wojna jest inscenizowana.
Spanie syna i chorego ojca w jednym łóżku eksponuje osobliwość panujących w sanatorium zasad, a także nieracjonalność decyzji Józefa. Będąc młodym i zdrowym mężczyzną, nie decyduje się na odpoczynek na podłodze, skazując niedomagającego Jakuba na dyskomfort w czasie snu. Wspólne spanie bohaterów budzi skojarzenia z dziecięcym zespoleniem dziecka z rodzicem, może potwierdzać miłość i chęć bliskości z patriarchą rodu, lecz wygląda niepokojąco: przywodzi na myśl kazirodczy homoseksualizm. Samym homoseksualnym odczuciom Jakub zdaje się oddawać w towarzystwie, zachwycony młodym kelnerem.
Podobnie jak w „Sklepach cynamonowych” w „Sanatorium pod Klepsydrą” ojciec ponosi klęskę – jednak tym razem aktu przemocy nie dokonuje służąca, a jego syn; w dodatku – przy pomocy osoby trzeciej. To przegrana znacznie bardziej dotkliwa, bo walny udział bierze w niej ktoś najbliższy. Józef przyprowadza do pokoju Jakuba przerażającego człowieka-psa, sam zaś ucieka, wystawiając ojca na śmiertelne niebezpieczeństwo, w którym znajduje się on niezależnie od tego, tkwiąc w epicentrum pożaru, jaki pojawił się w mieście w wyniku akcji zbrojnych. Można powiedzieć, że przeznaczeniem ojca w „Sanatorium pod Klepsydrą” jest klęska – jeśli nie w wyniku działania żywiołu, to tuż po powrocie do pozornie bezpiecznej przestrzeni sanatorium. Nieracjonalne zachowanie Józefa można tłumaczyć nieświadomą chęcią przyspieszenia śmierci Jakuba. Przedłużone sztucznie życie ojca, a także atmosfera sanatorium mogły stać się dla niego niemożliwym do zniesienia obciążeniem psychicznym. Nieuchronne zniszczenie Jakuba w ten sposób sprawia, że Józef postanawia nie wracać do rodzinnego domu i zostaje kolejarzem-żebrakiem z twarzą zakrytą kawałkiem brudnego materiału, a więc kimś o zamaskowanej tożsamości. Tak oto upodabnia się do człowieka, którego widział w pociągu podczas podróży do sanatorium. Wizja mężczyzny antycypuje jego przyszły los, tworząc klamrę kompozycyjną utworu. Choć wszystko wskazuje na to, że ojciec umrze w starciu z człowiekiem-psem, czynność ta nie jest dokonana i nadal można wyrażać nadzieję, że uda mu się jej uniknąć. Ponadto, nawet w przypadku jego unicestwienia, doktor Gotard zapewne ponownie umiałby przeprowadzić zabieg cofnięcia czasu.
Aktualizacja: 2025-01-26 17:58:42.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.