Przestrzeń ukazana w „Sklepach cynamonowych” zwykle utożsamiana jest z Drohobyczem, miastem, w którym urodził się i spędził większość życia autor tego tomu opowiadań, Bruno Schulz. Choć jego nazwa nie pojawia się ani razu w żadnym utworze, podobieństwo ukazanego w nich mikrokosmosu do miasta pisarza jest uderzające. W dostępnym piśmiennictwie na temat opowiadań Schulza zwykle unika się wspominania o tym, że przestrzeń dziania się stanowi Drohobycz. Stąd w kontekście miejsca akcji zwykle używa się uniwersalnych określeń, jak np. bliżej nieokreślona miejscowość, prowincja, prawie nigdy zaś Drohobycz. I to niezależnie od tego, że „Sklepy cynamonowe” można uznać za swoisty przewodnik po tym mieście. Taka praktyka interpretacyjna podyktowana jest poszanowaniem intencji tekstu.
Spis treści
Rodzinny Drohobycz Schulza znajduje się obecnie na terenie Ukrainy. Usytuowany jest w odległości ok. 80 km od Lwowa i leży nad rzeką Tyśmienicą. W okresie II RP był jednak polskim miastem, a jeszcze wcześniej, gdy nasz kraj istniał pod zaborami, należał do Austro-Węgier. W czasach, gdy przyszły autor „Sklepów cynamonowych” przyszedł na świat, Drohobycz miał ok. 20 tys. mieszkańców. Stanowił więc niewielkie, prowincjonalne miasto, jakich na Kresach znajdowało się bardzo dużo. Tworzyła je społeczność składająca się z trzech narodów: Polacy, Ukraińcy i Żydzi.
Jak się okazuje, Drohobycz w wizji Schulza nie jest stereotypową prowincją, nieciekawą i trwającą w stanie stagnacji. Owszem, posiada wiele cech małego miasteczka, jak np. rynek z niską zabudową, lokalni kloszardzi i chuligani, zarośnięte tereny w centrum czy bliskie odległości wyznaczające przestrzeń. Obok tego obserwujemy zadbane kamienice w sercu miejscowości oraz wolnostojące domy nieco dalej. Wszystko to, także takie elementy prowincjonalnego życia, które nie stanowią powodu do dumy, zaprezentowane zostaje w aurze wyjątkowości. Składa się ona na rozbudowany zabieg mityzacji, będący wyrazem światopoglądu estetycznego pisarza. Przejawia się on tutaj zarówno w formie uniezwyklania wielu motywów, jak i w postaci ukazywania ich w perspektywie znaczeń mitologicznych, spowitych poetyką snu.
Schulzowski Drohobycz, rozumiany tu jako miasto utrwalone w „Sklepach cynamonowych”, to niewątpliwie prowincja marzeń artysty. Jest ona jednak silnie zakorzeniona w realności. Mimetyczne obrazowanie zawsze staje się tutaj punktem wyjścia do pełnych magii opowieści. Warto dodać, że Schulz był wielkim miłośnikiem rodzinnych stron i doskonale je znał. To prawda, że chwilami miał do nich negatywny stosunek i rozważał nawet wyprowadzkę. Tego rodzaju ambiwalencja sprzyjała jednak twórczości, a ostatecznie górę i tak brało przywiązanie do prowincji. Toteż zawsze stanowiła ona centralny punkt odniesienia w jego rzeczywistości.
Istnieją przy tym obiektywne przyczyny, aby postrzegać Drohobycz Schulza jako inną miejscowość od ogółu prowincji. Wiele takich miasteczek trwa bowiem niezmiennie przez lata – do czasu, gdy nie wkroczy do nich historia wraz ze swoimi brutalizmami. Miasto autora „Sklepów cynamonowych” przeszło przemianę, ale na szczęście zupełnie inną. Otóż gdy artysta miał kilka lat, w Borysławiu, miejscowości znajdującej się w pobliżu jego rodzinnego Drohobycza, zostały odkryte bogate złoża ropy naftowej. Stało się to powodem bardzo szybkiego rozwoju przemysłu na tych terenach. Swoim zasięgiem objął on także Drohobycz. W efekcie miasto zostało błyskawicznie rozbudowane. Wzrosła zamożność jego obywateli. Przybyło mu też nowych mieszkańców. W czasach wczesnej młodości Schulza ludność Drohobycza wynosiła ok. 40 tys. osób. W ciągu dwudziestu lat zwiększyła się zatem dwukrotnie. Według bohatera-narratora „Sklepów cynamonowych” tak błyskawiczny progres miasta wywołał wiele niepomyślnych zmian, niszcząc jego organiczną tkankę. Wiązały się one przede wszystkim z konsekwencjami pojawienia się w nim ludności napływowej, nastawionej na zysk i niechybne dorobienie się w całkowitym oderwaniu od jakichkolwiek wartości. Jednocześnie problem w mieście zaczęły stanowić przestępczość i prostytucja. Z kolei nowoczesne przybytki handlu, w których prowadzono działalność na dużą skalę, zniszczyły rodzime kupiectwo.
Tego rodzaju zjawiska w Drohobyczu przełomu wieków można było zaobserwować na ul. Stryjskiej (obecnie Mazepy; co ciekawe, ul. Stryjska zostaje wymieniona wprost w opowiadaniu „Sierpień”). W „Sklepach cynamonowych” jej odpowiednikiem jest natomiast ulica Krokodyli, zobrazowana w opowiadaniu o takim tytule. Na mapie miasta miejsce to świeci pustką, co wskazuje, że dzielnica ta rażąco odbiega od charakteru okolicznej przestrzeni. Rodzima społeczność niechętnie się tu pojawia z powodu niebezpieczeństw, które czyhają na każdego człowieka odwiedzającego ul. Krokodyli. Bohater-narrator opisuje ją, wykorzystując skojarzenia z gorączką złota nad rzeką Klondike w Kanadzie, mającą miejsce w podobnym czasie, tj. pod koniec XIX wieku: „Kiedy w starym mieście panował wciąż jeszcze nocny, pokątny handel, pełen solennej ceremonialności, w tej nowej dzielnicy rozwinęły się od razu nowoczesne, trzeźwe formy komercjalizmu. Pseudoamerykanizm, zaszczepiony na starym, zmurszałym gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pustą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjonalności. Widziało się tam tanie, marnie budowane kamienice o karykaturalnych fasadach, oblepione monstrualnymi sztukateriami z popękanego gipsu. Stare, krzywe domki podmiejskie otrzymały szybko sklecone portale, które dopiero bliższe przyjrzenie demaskowało jako nędzne imitacje wielkomiejskich urządzeń. Wadliwe, mętne i brudne szyby, łamiące w falistych refleksach ciemne odbicie ulicy, nie heblowane drzewo portali, szara atmosfera jałowych tych wnętrzy, osiadających pajęczyną i kłakami kurzu na wysokich półkach i wzdłuż odartych i kruszących się ścian, wyciskały tu, na sklepach, piętno dzikiego Klondike’u”.
Ulica Krokodyli stanowi centrum miejscowej komercji w amerykańskim stylu, pełnej kiczu i agresywnych reklam. Jej opis ukazuje atmosferę przełomu XIX i XX wieku, kiedy to stopniowo zaczęto odchodzić od tradycyjnego handlu na drodze ekspansji przedsiębiorstw nastawionych jedynie na zysk, oferujących tanie i niskiej jakości masowo produkowane towary. Równocześnie miejsce to uosabia negatywne zjawiska, jakie niesie za sobą gwałtowny rozwój infrastruktury. Według bohatera-narratora jest ona chaotyczna i ma imitatywny charakter w stosunku do całego miasta. Świadczą o tym chociażby dominujące na niej odcienie szarości. Stąd ul. Krokodyli jawi się jako przestrzeń pełna pozorów, których znakiem staje się widoczna na każdym kroku tandeta. Przywołują ją np. znajdujące się na wystawach sklepowych manekiny. W mieście, które przeszło metamorfozę, widzimy naprędce wybudowane i marnej jakości kamienice oraz sklepy z pozostawiającą wiele do życzenia obsługą, nawołującą do niepohamowanej konsumpcji. Mimo że przedsiębiorcy z ul. Krokodyli to osoby zamożne, we wszystkich swoich inicjatywach ograniczają oni koszty do minimum. Stąd dzielnica ta nie tyle epatuje bogactwem, co jego imitowaniem z wykorzystaniem półśrodków. Atmosfera wielkomiejskości – w sposób typowy dla aglomeracji – przyciąga przestępców szukających okazji do szemranych interesów oraz prostytutki.
Unaoczniona w „Ulicy Krokodyli” metamorfoza prowincjonalnego miasteczka sprawiła, że zatraciło ono charakter przestrzeni pełnej tradycyjnych wartości. W efekcie zaczęło ewoluować w stronę degeneracji wprzęgniętej w proces fałszywego postępu. Towarzyszący jej klimat bezduszności przeraża bohatera-narratora, ale jednocześnie też kusi go swoim urokiem. Jako dziecko nie potrafi on bowiem jeszcze odróżniać dobra od zła. Przedstawiona w „Sklepach cynamonowych” ul. Krokodyli stanowi interesującą wizję przemian w Drohobyczu przełomu wieków, widocznych zwłaszcza przy ulicy Stryjskiej. Obraz ten zawiera wiele realistycznych wątków. W Drohobyczu w czasach dzieciństwa Schulza rzeczywiście pojawiło się sporo sklepów w amerykańskim stylu czy naprędce wybudowanych kamienic, odbiegających od architektury całego miasta. Na terenach tych wzrosła wtedy także przestępczość. Pisarz subiektywizuje własne obserwacje, eksponując niszczycielski i złowrogi charakter przemian. Zarazem prezentuje ich specyficzny urok.
Opis Schulzowskiego Drohobycza, przez który rozumiemy tu miasto marzeń pisarza, rozpoczął się od ul. Krokodyli, gdyż zmieniła ona charakter całej prowincji. Ale niezależnie od tego najważniejszy punkt w unaocznionej przez niego przestrzeni stanowi rynek. Konstytuuje on teren przeznaczony do handlu dla kupców z tradycjami. Stanowi kwartał pełen gwaru oraz zapachów i barw rozlicznych towarów, jakie można tam nabyć. Nade wszystko zaś znajdują się przy nim kamienice, wśród których najważniejsza jest ta narożna, należąca do rodziny bohatera-narratora „Sklepów cynamonowych”. W całości stanowi ona własność jego bliskich, co świadczy o zamożności rodziny reprezentującej dobrze sytuowane drobnomieszczaństwo.
Chłopiec zajmuje wraz z rodzicami i innymi domownikami duże lokum, położone na I piętrze, co następująco opisuje: „Mieszkaliśmy w rynku, w jednym z tych ciemnych domów o pustych i ślepych fasadach, które tak trudno od siebie odróżnić. Daje to powód do ciągłych omyłek. Gdyż wszedłszy raz w niewłaściwą sień i na niewłaściwe schody, dostawało się zazwyczaj w labirynt obcych mieszkań, ganków, niespodzianych wyjść na obce podwórza i zapominało się o początkowym celu wyprawy, ażeby po wielu dniach, wracając z manowców dziwnych i splątanych przygód, o jakimś szarym świcie przypomnieć sobie wśród wyrzutów sumienia dom rodzinny”. „Puste i ślepe fasady” konstytuują typowy wygląd budynku, podobny do innych, co służy nadaniu całemu obiektowi uniwersalnego charakteru. Można było się w nim zgubić, gdyż pokoje tworzyły długą i zawiłą amfiladę. Ponadto budynek posiadał spore rozmiary i łączył się z oficynami, to zaś w poetyckiej wizji bohatera przypomina labirynt.
Część pomieszczeń jest wynajmowana lokatorom. Z kolei na parterze Jakub, ojciec bohatera, prowadzi sklep bławatny, tzn. specjalizujący się w handlu tkaninami. Wszystkie te wątki mają odzwierciedlenie w życiu Schulza, które w tym zakresie nakłada się zresztą na topografię miasta. Bo reprezentacyjna kamienica przy rynku była ważnym miejscem w lokalnej przestrzeni – podobnie jak magazyn Jakuba Schulza, prowadzony przez niego zgodnie z zasadami tradycyjnego handlu pod nazwiskiem jego żony Henrietty Kuhmärker. Realny budynek to zatem pierwowzór dla kamienicy rodziny bohatera-narratora, przedstawionej w „Sklepach cynamonowych”. Na kartach tego dzieła zostaje ona poddana mityzacji. W jej rezultacie jawi się jako miejsce, które nieustannie znajduje się w centrum ważnych wydarzeń (zob. J. Jarzębski, „Prowincja centrum. Przypisy do Schulza”, Kraków 2005). Warto dodać, że Schulzowie ostatecznie zlikwidowali sklep w czasach młodości pisarza. Ponieważ w mieście pojawiło się wielu przedsiębiorców, prowadzących działalność na masową skalę, coraz trudniej było im utrzymać się na rynku (jako rodzina stali się więc ofiarami praktyk opisanych w „Ulicy Krokodyli”). Swoją kamienicę wówczas sprzedali i przeprowadzili się do mniejszego, parterowego domu, znajdującego się w pobliżu, przy ul. Floriańskiej (niegdyś nosiła ona nazwę Bednarska, a obecnie to ul. Jurija Drohobycza). Zlokalizowany przy rynku budynek spłonął podczas I wojny światowej, będąc już wówczas własnością innej osoby. Z kolei w domu przy Floriańskiej Schulz mieszkał niemal do końca życia, tj. do momentu, gdy został zmuszony do przeniesienia się do getta.
Obok magazynu Jakuba, będącego ważnym punktem w lokalnej przestrzeni, warto wymienić także sklepy cynamonowe. Bohater-narrator nazywa w ten sposób miejsca, gdzie można było kupić artykuły kolonialne. Określanie wspomnianych sklepów mianem „cynamonowych” nie wynika z tego, że sprzedawano w nich egzotyczną przyprawę, choć z pewnością znajdowała się ona w ich ofercie. Skojarzenie to ma źródło w tym, że były one wyłożone w środku ciemną boazerią. Sklepy cynamonowe to zespół punktów handlowych znajdujących się w bliskim sąsiedztwie. Można w nich nabyć różne importowane towary, jak np. kalki, barwniki, substancje do nacierania włosia smyczków, jaja owadów i ptaków z odległych krajów, urządzenia mechaniczne, a także fantastyczne stworzenia, rośliny oraz unikatowe znaczki i książki. Bez wątpienia podobne sklepy znajdowały się w Drohobyczu w czasach życia Schulza. Przed wojną bowiem w każdym mieście, nawet małym, można było nabyć towary kolonialne. Wyjątkowość i egzotyka takich miejsc – za sprawą tego, co w nich sprzedawano – w połączeniu z kurtuazją prowadzących je kupców w sposób szczególny musiała przemawiać do wyobraźni artysty. Stąd to właśnie ulubione sklepy cynamonowe posłużyły mu jako nazwa debiutanckiego tomu opowiadań. Rzecz jasna, zostają one tutaj poddane mityzacji. Dostrzegamy więc ich klimatyczne zaciemnienie, specyficzne zapachy będące mieszanką woni różnych towarów czy wielobarwność asortymentu. Bohater-narrator relacjonuje, że „słabo oświetlone, ciemne i uroczyste ich wnętrza pachniały głębokim zapachem farb, laku, kadzidła, aromatem dalekich krajów i rzadkich materiałów. [...] Pamiętam tych starych i pełnych godności kupców, którzy obsługiwali klientów ze spuszczonymi oczyma, w dyskretnym milczeniu, i pełni byli mądrości i wyrozumienia dla ich najtajniejszych życzeń”.
O ile te szczegóły wypada uznać za realistyczne, o tyle trudno przyjąć za pewnik to, że w Drohobyczu można było kupić magiczne stworzenia czy rośliny. Mogło jednak dochodzić do prób sprzedawania takich towarów, bo ówczesne regulacje dotyczące handlu miały bardzo ograniczony charakter. Stąd niektórzy nieuczciwi kupcy zapewniali klientów o nieistniejących właściwościach swoich produktów. W sukurs temu szła zresztą ograniczona wiedza o świecie wielu ówcześnie żyjących ludzi. Niezależnie od tego, czy w Drohobyczu rzeczywiście dochodziło do prób sprzedaży czarodziejskich towarów, możliwe jest to w fantastycznym mieście Schulza, jakie utrwalił on na kartach swoich opowiadań. Co ciekawe, bohater-narrator nie znajduje sklepów cynamonowych. Prezentuje je natomiast podczas próby ich odnalezienia.
Innym ważnym miejscem w przestrzeni zobrazowanej w omawianym tomie, odtwarzającej w pewnym stopniu realia Drohobycza, jest opis szkoły. Pierwowzór dla niej stanowi gimnazjum, którego Schulz był absolwentem i gdzie po latach podjął pracę jako nauczyciel rysunku i robót ręcznych. Placówka ta nosiła różne nazwy za sprawą zmieniania jej patronów i reform szkolnictwa. W dostępnym piśmiennictwie zwykle funkcjonuje jako Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły w Drohobyczu. Warto jednak pamiętać, że istniało ono także jako szkoła, której patronował cesarz Franciszek Józef I. Gimnazjum to było reprezentacyjnym gmachem, znajdującym się w centrum miasteczka. Odznaczało się nie tylko imponującą fasadą, ale także wytwornymi wnętrzami przypominającymi pałac. Obejmowało także przestrzeń przeznaczoną na lokum dyrektora. Opowiadanie „Sklepy cynamonowe” przedstawia mniej odwiedzaną część budynku, którą bohater-narrator odkrywa w atmosferze nocy, gdy obiekt świeci pustką. Jak czytamy, „korytarze były w tym skrzydle obszerniejsze, wysłane pluszowym dywanem i pełne wytworności. Małe, ciemno płonące lampy świeciły na ich zagięciach. Minąwszy jedno takie kolano, znalazłem się na korytarzu jeszcze większym, strojnym w przepych pałacowy. Jedna jego ściana otwierała się szerokimi szklanymi arkadami do wnętrza mieszkania. Zaczynała się tu przed oczyma długa amfilada pokojów, biegnących w głąb i urządzonych z olśniewającą wspaniałością. Szpalerem obić jedwabnych, luster złoconych, kosztownych mebli i kryształowych pajączków biegł wzrok w puszysty miąższ tych zbytkownych wnętrzy, pełnych kolorowego wirowania i migotliwych arabesek, plączących się girland i pączkujących kwiatów. Głęboka cisza tych pustych salonów pełna była tylko tajnych spojrzeń, które oddawały sobie zwierciadła, i popłochu arabesek, biegnących wysoko fryzami wzdłuż ścian i gubiących się w sztukateriach białych sufitów”.
Bohater omawianego tomu trafia do swojej szkoły przypadkiem, gdy szuka sklepów cynamonowych. Wchodzi do niej od innej strony niż zwykle. Przy okazji opisuje jednego z nauczycieli, prof. Arendta, prowadzącego w tym czasie nadobowiązkowe zajęcia z rysunku. Jawi się on w wyobraźni bohatera jako niezwykle wyrazista postać. W drohobyckim gimnazjum rzeczywiście pracował taki pedagog. Nazywał się Adolf Arendt. Co ciekawe, nigdy bezpośrednio nie uczył Schulza. Jego podopiecznym był natomiast Izydor, brat artysty, zwany też Izraelem. Najwyraźniej więc okazjonalny kontakt późniejszego autora „Sklepów cynamonowych” z tym nauczycielem stał się dla niego na tyle inspirujący, że to właśnie jego uczynił on postacią swojego dzieła. Dodajmy przy tym, że Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły było wyróżniającą się szkołą w regionie, prezentującą bardzo wysoki poziom nauczania. Opis budynku można uznać za wierny względem pierwowzoru. Obecnie należy on do jednego z wydziałów Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki. W „Sklepach cynamonowych” zostaje zaprezentowany jego rozmach i pełne wytworności wnętrza. Mityzacja natomiast sprawia, że wspominana szkoła przypomina labirynt.
Choć „Sklepy cynamonowe” nie są utworem napisanym w konwencji realistycznej, a jedynie uosabiającym taki wymiar, w wielu aspektach wiernie odtwarzają realia Drohobycza. Niektóre opisane w tym dziele obiekty, jak rynek, gmach niegdysiejszego Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły czy ul. Stryjska w nieznaczne zmienionej formie przetrwały do dziś. Dodajmy tu, że zniszczenia powstałe w wyniku wojny na Ukrainie nie objęły żadnego z tych miejsc. Mimo że prowincja często utożsamiana jest z przestrzenią, gdzie nie dzieje się nic ciekawego, w wizji Schulza jawi się ona jako nad wyraz interesujący obszar. Staje się tak za sprawą jego wyobraźni, dzięki której Drohobycz przekształca się w obszar mitycznych znaczeń oraz doświadczania głębszych sensów. Stąd każdy punkt na lokalnej mapie prowadzi do pełnego magii i fantazji świata. Gdyby nie autor „Sklepów cynamonowych”, miasto to mogłoby być dziś już od dawna zapomniane. Przede wszystkim dlatego, że pobliskie złoża ropy naftowej w znacznej mierze wyczerpały się po paru dekadach od ich okrycia. Obecnie nie odgrywają więc już żadnej istotnej roli. Mimo to Drohobycz stanowi znane na całym świecie miasto, kojarzone jako rodzinne strony Brunona Schulza.
Aktualizacja: 2025-09-04 18:58:27.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.