Opowiadanie „Profesor Andrews w Warszawie” autorstwa laureatki literackiego nobla, Olgi Tokarczuk, pochodzi ze zbioru „Gra na na wielu bębenkach” wydanego po raz pierwszy w 2001 roku. Utwór opowiada o uczonym, który gubi się w Warszawie podczas naukowej wizyty w kraju. Porzucony przez opiekunów obserwuje zachowania mieszkańców ówczesnego centrum wydarzeń politycznych epoki PRL-u w Polsce.
Spis treści
Profesor Andrews przyjechał do Warszawy, aby wygłosić wykład na uniwersytecie, co miało mu pomóc rozpropagować nową szkołę psychoanalityczną wśród Polaków. Wizyta jednak szybko wymyka się spod kontroli — na lotnisku gubi się walizka profesora. Zadaniem bohaterki o imieniu „Gosha” jest odnaleźć bagaż i skontaktować się z jego właścicielem następnego dnia, co jednak nie następuje, wskutek zepsucia telefonu. Zrozpaczony Andrews podejmuje kolejne rozpaczliwe próby odnalezienia się we wrogiej, obcej rzeczywistości. Ciężko mu zrozumieć Polaków, którzy zdają się nieprzyjaźni, a miasto wygląda na szare i ponure. Błąka się, próbując wtopić się w tłum i postępować jak Warszawiacy. Czuje się bezsilny, jego wiedza zdaje się na nic w obliczu bariery językowej. Obserwuje niezrozumiałe dla niego zachowania ludzi.
Andrews instynktownie próbuje dotrzeć do ambasady, sprawia mu to jednak spory problem. Profesor w końcu trafia na życzliwego Polaka, który nie rozumie go, ale zaprasza do siebie i próbuje wyjaśnić, że w Polsce trwa stan wojenny. Andrews szczęśliwie trafia do ambasady.
Profesor Andrews leci do Polski z nadzieją, że będzie mógł przedstawić osiągnięcia swojej szkoły psychoanalitycznej ludziom, których uważa za inteligentnych i otwartych na nowe idee. Podczas lotu z Wielkiej Brytanii do Polski, spożywa polską wódkę i śni mu się wrona, która w znaczeniu onirycznym reprezentuje coś nowego. Już na lotnisku zostaje powitany przez Goshę, która ma dla niego przygotowany cały plan na nadchodzący tydzień.
Gosha od samego początku wykazuje się gościnnością, próbując wprowadzić profesora w życie codzienne Polski. Jednak wkrótce po przylocie dochodzi do nieprzyjemnej sytuacji: bagaż profesora zostaje zgubiony. Kobieta zapewnia, że zrobi wszystko, by go odnaleźć. Cała sytuacja jest stresująca, mimo to, stara się zachować spokój i kontynuuje zaplanowane działania. Po drodze zabiera profesora oraz swojego narzeczonego na kolację, co ma na celu, jak się okazuje, wprowadzenie przybysza w lokalne zwyczaje kulinarne. Profesor próbuje „borszczu”, co jest dla niego nowym doświadczeniem kulinarnym, tym bardziej, że jego odczucia wobec tej potrawy należą do ambiwalentnych. Ma również pewne obawy wobec narzeczonego Goshy, który wydaje się nieprzyjazny głównie z tego powodu, że nie chce mówić po angielsku. Mimo tego, Gosha próbuje pocieszyć profesora, kierując go do mieszkania i obiecując, że następnego dnia nawiążą kontakt.
Kiedy następnego dnia profesor nie otrzymuje telefonu od Goshy, a dodatkowo odkrywa, że domowy aparat telefoniczny nie działa, pojawia się problem. Profesor postanawia poszukać budki telefonicznej, aby nawiązać kontakt ze swoją polską przewodniczką. Jednak napotyka trudności: brak drobnych uniemożliwia mu wymianę pieniędzy, a fakt, że jest niedziela, pogłębia problem. W tym momencie, profesor, sam w obcym kraju, zaczyna czuć się zagubiony i bezradny. Próbując się odnaleźć, ma trudności z powrotem do mieszkania, ale dzięki pomocy czołgu znajdującego się niedaleko, profesor ostatecznie odnajduje drogę. Opis miasta, które widzi, jest pełen negatywnych odczuć – miasto wydaje się mu szare, ponure, nawet śnieg nie jest biały, co podkreśla kontrast między oczekiwaniami przybysza a rzeczywistością. Bloki są w jego oczach identyczne i przytłaczające. W Polsce profesor ma wrażenie, że ludzie nie wychodzą na ulice, co pogłębia jego poczucie osamotnienia. Po pewnym czasie rezygnuje z wykładu, jaki miał przeprowadzić, i zamiast tego, w samotności przygotowuje sobie prosty posiłek – omlet z kilku znalezionych w lodówce produktów.
Profesor zaczyna planować działania, szukając sposobu na dotarcie do ambasady. Jego pierwszym krokiem jest poszukiwanie miejsca, gdzie mógłby kupić mapę, by odnaleźć się w mieście. W końcu, zamiast do sklepu, trafia do baru, gdzie otrzymuje nijakie i niesmaczne jedzenie, które nie poprawia jego nastroju. Zdezorientowany, wychodzi z lokalu, aby spróbować znaleźć wyjście z sytuacji. Instynktownie wsiada do autobusu, ale wkrótce zdaje sobie sprawę, że nie ma biletu. Zaczyna czuć wrogi wzrok pasażerów i obawia się, że wojsko może go zatrzymać. Przerażony wysiada, ale już teraz nie ma wątpliwości, że jego dotychczasowa wiedza i umiejętności są bezużyteczne w obliczu sytuacji, w jakiej nie może się porozumieć z nikim. Poczucie bezsensu tego wszystkiego staje się przytłaczające.
Mimo tego, profesor nie poddaje się; jest zdeterminowany odnaleźć ambasadę. Wędrując po mieście, trafia do kolejek do sklepów, gdzie, kierując się intuicją, kupuje rzeczy, które wydają się mu potrzebne, jak ocet, karp czy choinka. Wyjątkową uwagę zwraca na wypowiedź sprzedawczyni ryb, która pyta go, czy żywa ryba ma być podana na miejscu – zdanie to pozostaje w pamięci profesora, stanowi dla niego coś na kształt „zatrzymania się w czasie”. Po powrocie do mieszkania profesor odkrywa, że kupił kwaśny ocet, co jeszcze bardziej pogłębia jego frustrację. Postanawia podjąć kolejną próbę dotarcia do ambasady.
Wychodząc z bloku, profesor spotyka otyłego mężczyznę, który zamiata śnieg. Z początku nie rozumie, jak ma się zachować, ale pozdrawia go w niezrozumiały sposób, co staje się pretekstem do dłuższej rozmowy. Mężczyzna, zauważając sytuację profesora, zaprasza go do swojego domu, gdzie poczęstuje go jedzeniem i wódką. Przez chwilę próbuje wyjaśnić mu, że w Polsce trwa stan wojenny, używając słowa „war” w sposób w miarę zrozumiały. W końcu, po dłuższym czasie, taksówka zabiera profesora do brytyjskiej ambasady. Profesor żegna się z Polakiem, powtarzając zdanie sprzedawczyni ryb: „Ziwo czi na miescu?”. Polak, zdziwiony, odpowiada, że żywą, co pozostawia profesora w zastanowieniu nad tym, czego właśnie doświadczył.
Aktualizacja: 2025-03-09 19:58:56.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.