Błądzę po parku martwej alei,
Idę przed siebie smutny ogromnie...
Czy też kto dzisiaj przyjdzie tu do mnie
I da mi jedną iskrę nadziei,
I rzuci jedno pociechy słowo
W mej smutnej duszy pustkę grobową?..
Idę przed siebie, smutny, znękany,
Idę przed siebie dalej i dalej,
A astry płaczą, a wiatr się żali,
Jakby odczuwał te krwawe rany,
Które mi życie brutalną siłą
Na mej młodzieńczej piersi wyryło.
Błądzę bez celu po martwej ścieży,
Bo dokąd zwrócę swe biedne kroki,
Gdy wszędzie pustka i wszędzie mroki
I wszędzie chłód się mogilny szerzy,
I wszędzie serca martwe, jak głazy,
I wszędzie tylko zimne wyrazy?...
Dokąd się zwrócę?.. Nie mam nikogo,
Nikt mego przyjścia dzisiaj nie czeka,
Ani z poblizka, ani zdaleka,
Nikt!.. Jeno drzewa skrzypią złowrogo
I biała mgła się przedemną słania,
I liście łkają rytmem konania...
Gdzież moje szczęście?.. Czyżby umarło?
I nigdy, nigdy już nie wróciło
To, com ja z taką pokochał siłą?..
Czyżby się wieko trumny zawarło,
W której złożyłem nadzieję całą,
Czyżby mi życie wszystko zabrało?
I czyżby nigdy mi już nie dano
Ujrzeć tej drogiej i tej jedynej
I wszystkie przed nią wypłakać winy,
I, tak jak dawniej, nazwać kochaną,
I, tak jak dawniej, pogładzić ręką,
Jej płowych włosów tkaninę miękką?
I, tak jak dawniej, w swych ramion sploty
Ująć jej kibić przegibną, wiotką,
Do ucha szeptać cicho i słodko
Słowa miłości, słowa pieszczoty
I, tak jak dawniej, z jej ócz promienia
Czerpać nadzieję, szczęście, złudzenia?..
Idę przed siebie bez łez, bez ducha,
Idę w tę szarość jesiennych mroków...
Próżno!.. Niczyich nie słychać kroków,
Wokoło pustka cmentarna, głucha
I tylko mgła się przedemną słania,
I liście łkają rytmem konania...