Zgubione miasto

Na żółtych łatach siedmiu części świata, na nieregularnie krzepkich bryłach zatopionych w ultramarynie mórz, poprzecinały się nitki rzek, poplątały się warkocznymi smugami. Są jasne plamy jezior jak wyblakłe niepamięcią oczy, a żarłoczne zatoki, wgryzające brzeg niepokoją wzrok, jak coś, czego się zapomniało. Wyrosły domy szarymi graniastosłupami w skupionych i ciasnych miastach. Na powierzchni kulistych globusów miasta pstrzą się na kształt bezsensownie zgrupowanych kropek. Nie winię ciebie wcale, żeś wchłonął w siebie dale, że ogrom cię obłąkał – rozłąką. Jeśli w przestrzeniach ziemi i mórz, mórz i ziemi zgubiłeś jedno małe miasto, jest chyba mało znaczącym przypadkiem, iż było ono tym, w którym śniłam, że klękam przed tobą.
Żółkną na wietrze liście, a wiatr w kominie gwiżdże – dnie jak zapałki gasną andersenowską baśnią. Jeśli zapyta ciebie ktoś, czy wierzysz w miłość; odpowiedz, że wierzysz w tlen, który jest w powietrzu.
Kupię sobie srebrny okręt z białymi żaglami i odjadę z miasta, które zgubiłeś. Ultramatyna mórz wydyma się jak tabliczka wanilii, w wodorośle wpięły koralowe rafy.
Ze srebrnego okrętu o białych żaglach rzucę w głąb wód miasto, które mnie z tobą łączyło. Zgubię je. Niech nikt o tym się nie dowie. Rozgłaszczę cichą dłonią spokojne, chłodne tonie.

12 października 1933

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka