Lubię zimę i sanek srebrzyste dzwonienie,
Brzęk stalowych mych łyżew i w słońcu ich lśnienie,
Białe dachy i pola, drzemiące pod śniegiem
I narciarzy, jadących na teren szeregiem;
Błękitnawe odcienie na białych równinach,
Oszronione anteny radiowe w wyżynach
I samotne przechadzki w zawiei i wietrze,
Gdy się zdaje, że obłęd ogarnął powietrze…
Lubię zgięte pod śniegiem bukszpany i sosny
Ale czekam wciąż
Wiosny!
Lubię lodów zwierciadła, przerżnięte liniami,
Błękit nieba, spokojem dyszący nad nami,
Świat ubrany w sukienkę ze śnieżnych gwiazd waty,
I sypiące się z nieba, jak sny, białe płaty;
Lub w czas drogi do szkoły okrzyki i śmiechy
I zmrożone i białe, jak para, oddechy,
I głębokie na śniegu biegnących stóp ślady,
Kiedy nogi nam wiążą śnieżyste pokłady;
Lubię świat zimnem czysty i tak bezmiłosny
Ale czekam wciąż
Wiosny!