Chińskie bajki o La-licie - 2. La-lita zdobywa świat

I
Kiedy babie lato wsnuwa się w tęsknicę,
trzeba szczelnie, szczelnie zamknąć okiennice,
bo dziewczęta, patrząc w srebrność, co się splata,
marzą, nie wiem czemu, o zdobyciu świata.
             Po coś dał La-licie globus żółto-siny, –
             gdy się w dzień nim bawić, w snach się bajki winą: –
             zdaje się, że w życiu nie jest wcale trudniej
             cały świat obrócić do góry południem.
Po coś dał La-licie buciczki z jedwabi? –
– zda się w nich, że ziemia w dal do tańca wabi –
Po coś dał jej, Fa-jo, czerwone korale?
– za się w nich, że szczęścia nie poskąpią dale –
             Nie opłakuj teraz odeszłej dziewczyny –
             zrób se inną teraz z wymulonej gliny,
             a że dla niej więcej nie będziesz miał serca,
             to ci go nie będzie oczami przewiercać.

II
Gościńce ryte w ziemi rodzą się gdzieś w powietrzach
i wielokrętną wstęga horyzont rwą na przestrzał –
z oddali się wydaje – na kresie niebo drzemie,
a starczy dojść do kresu – znów niebo jest za ziemią.
             Gdy ktoś chce w swej wędrówce świat zdobyć sobie wszystki,
             powinien zbierać w garście sepiowe, zwiędłe listki,
             powinien się nie lękać, że w kwiatach są padalce
             i brać je wraz z kwiatami, choć do krwi gryzą palce.

* * *

             Na drogę ciepłą słońcami i piaskiem umiękczoną
             mała La-lita wkroczy w błękitnym swym kimono,
             drobniutkim drepcze kroczkiem nóżkami malutkimi
             i wpina w jasne włosy chromowe chryzantemy.
Niebo jest – jak kimono – jedwabnie lazurowe,
a droga obramiona kwieciatym, wonnym rowem –
na rozchylonych pąkach szastają się motyle,
lub upojone miodem kołyszą się opile –
             aż nagle rozmarzone, pijane i upite
             spostrzegły nowe kwiecie – śmiejącą się La-litę
             i rojem rozbawionym, wesołym i ochoczym
             usiadły jej na piersi, na usta i na oczy.
– O, mali – żółci ludzie – spojrzyjcie na me męstwo:
zdobyłam rój motyli! – to pierwsze me zwycięstwo!

III
Rój motyli – stugłośne ptaki – krople rosy – tęczowe kwiaty –
błyski słońca – lśniące kamyki – niebo gwiezdne i babie lato –
małe dziewczę kroczy znudzone (gdzieś w oddali chłód się oręży)
– tyle przeżyć – tyle zobaczyć – tyle posiąść – tyle zwyciężyć!
             Koło drogi, pod żółtym drzewem, co się zacznie w noc listopadzić,
             klęczy śmieszna, brzydka dziewczyna i pień drzewa ustami gładzi:
             „Byłeś miły, gdy było lato; w dal odszedłeś, kiedy odeszło –
             patrzę w wczoraj, modlę się w przyszłość, aby jutro znów była przeszłość”.
„Po co klęczysz dziwna wariatko głupie słowa mamrocząc sennie?”
„Proszę, błagam o niecodzienność, aby do mnie przyszła codziennie”.
„O co prosisz? powtórz no jeszcze” (gdzieś oręży się chłód w oddali)
„Proszę zimy, aby rozgrzały czyjeś serce, co się nie pali”.
             „Co rozgrzała? co to jest serce? czy klejnotów to migotanie?”
             „Serce – ciepłe – to to, co daje świat na własność słowem: kochanie”.
             „Wąska droga w górę się szlaczy i w oddali niebo się wwierca –
             – z wolno kroczy mała La-lita zdobyć to, co zowie się sercem…

21-25 października 1932

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka