Z czarnych drukarń przyszły do nas na radosne swe wagary
(Przyjechały tu pociągiem ze sztubackich, brudnych rąk)
Niby dzieci jakiejś wróżki wnet rozsnuły swoje czary
I rozsiały w serca radość, niby srebrne perły, w krąg.
Na swych ciałkach miały cudne sukienczyny kolorowe,
Niby maki i piwonie albo letnich wspomnień pąk,
I zaczęły wnet, jak dzieci, swą śmiejącą się przemowę
I w spragnione, szare dusze wszył się ich głosików wdzięk.
Łzy w niejednym zapłakanym „de la cause von dwójki” oku
Rozpłynęły się nieznacznie, jak na wiosnę szklisty lód,
Kiedy „Echa” się chwaliły: „Ładniej już niż w zeszłym roku
My piszemy”. I, jak słonko, rozradował się nasz lud.
W białych rączkach „Echa” niosły rysowane nań obrazki
(W zeszłym roku zwykle ludzie mieli na nich oczy „w zez”)
I w spotkaniu z nimi dzionek ubrał się w odświętne blaski,
Smutek zaś, jak szare jędze, uciekł, zwiał, sromotnie szczezł.