Śród złotych łanów, nad brzegiem mórz,
W odwiecznych puszcz rozhoworze,
Brzmi twa harmonia olbrzymią pieśnią
I nad powszednią życiową pleśnią
Przewiewa grzmiącem tchnieniem burz.
Poezyo święta! po wieków wiek
W żywota bieg
Niechaj nam świecą twe zorze!
Nad otchłaniami, gdzie chaos spał,
Spowity w ciemność i ciszę,
W snach widzę, jako skrzydła twe tulą
Kształt krągły, ziemską nazwany kulą,
Jak w szumach wód i ciszy skał,
Na wstędze tęczy, słonecznej mgle,
W marzeniu, w śnie,
Bezwiedna pieśń się kołysze.
Odtąd przez wieki, tysiące lat,
Od barwnych ksiąg Ramajany
Do pieśni Danta, do klątw Byrona,
Rosła potęga twa niezmierzona,
Przez świat — gwiaździsty znacząc ślad;
W symfonię z tonem splatał się ton,
A złoty tron
Twój jaśniał wciąż bez odmiany.
W tobie zwierciedlił człowieczy duch
Najwyższe swoje porywy:
Radosnych szałów buchał okrzykiem,
Tragicznych tęsknot mówił językiem
I w niewstrzymany życia ruch
Potężnych natchnień swych miotał skry,
A ludy szły,
Gdzie wiódł je pieśni zdrój żywy.
Tyś wstępowała do cichych chat
I do złocistych pałacy,
I rozpalałaś zapału żary,
A sypiąc dary z mistycznej czary,
W idealniejszy wiodłaś świat.
Tyś ocierała pot krwawy z czół —
I nędzarz snuł
Nadziei nić złotą w pracy.
O nieśmiertelna! tyś tchnieniem swem
Wstrząsała lądów obszary,
I świat drżał cały, gdy w proch padały
Nędzne bożyszcza kłamliwej chwały,
Które czcił niegdyś lud wszech ziem,
A z gruzów, dymów, pleśni i skaz
Wynosił czas
Radosnych przeczuć sztandary.
Biada tym chwilom, gdy z twoich lic
Nie błyska przedświt zarania,
Gdy w ciemnej, wdowiej smutku zasłonie
Swe jaśniejące ukrywasz skronie,
Nie mówiąc ludom-karłom nic,
Gdy tęcze twoje nie mają barw,
A z srebrnych harf
Dźwięk żaden nam nie podzwania.
Bezmyślnie patrząc w zamgloną dal,
Gdzie idzie, człowiek sam nie wie.
O chleb swój dziko walczy i leże,
A choć w serc głębi niekiedy wzbierze
Nieukojony jakiś żal,
Nikt nie ma siły zawołać: »Wstań!«
Śród próżnych łkań
Dogasa zwolna zarzewie.
Ale ty żyjesz. Twórcza twa moc
Ożywia stlałe już kości.
Gwiazdy błyskają z niejasnych mgławic,
A skry płomiennych ducha błyskawic
Wskróś przerzynają drżącą noc.
W blasku ich łun, przy dźwiękach strun,
Z tajemnych run
Wybłyska jutro ludzkości.
O, zwróć dziś ku nam promienną twarz,
Źrenicę olśnij zagasłą,
Do ramion daj nam skrzydła sokole,
Na skroń natchnienia włóż aureolę,
Niech się drzemiąca zbudzi straż,
Z pod złotych dachów, słomianych strzech,
Tysiącem ech,
Odwagi niechaj brzmi hasło!
Śród złotych łanów, nad brzegiem mórz,
W odwiecznych puszcz rozhoworze,
Brzmi twa harmonia olbrzymią pieśnią
I nad powszednią życiową pleśnią
Przewiewa grzmiącem tchnieniem burz.
Poezyo święta! po wieków wiek
W żywota bieg
Niechaj nam świecą twe zorze!