W zarosły patrząc staw,
Wśród krzewów, ziół i traw,
Sznur topól się rozsiada.
Od stu już z górą lat
Z nich każda patrzy w świat.
To patryarchów rada.
Tych drzew prastarych rząd,
On przetrwał czasu prąd
I wiele opowiada.
On wiele, wiele wie,
W przeszłości tonął mgle,
Tysiące ech w nim gada.
Gdy letnia cicha noc
Świat ujmie w swoją moc
I gwiezdny płaszcz rozkłada,
Tajemny topól szum
Sto baśni szepcze, dum,
I snów nawiewa stada.
Snadź w każdem drzewie tem,
Z dalekich pięknych ziem
Zbłąkana, śni dryada?
Lub snadź słowiański bóg,
Za świątyń wygnan próg,
W dziedzictwie swem tu włada?
Natężam baczny słuch:
Przeszłości to w nich duch
Z swych marzeń się spowiada.
Lecz ciężki smutku trąd,
Gdy szumi drzew tych rząd,
Na serce mi opada.
Posępny jego szmer:
Dlań niema przyszłych er,
Zwątpienie nim o włada,
Na młody patrzy ród
I pierś mu grobu chłód
Przejmuje, trwoga blada.
Zanurzon w dawnych snach,
Drży, widząc w gruzach dach,
I podstaw już nie bada.
I straszna żre go myśl,
Ze nad przepaścią dziś,
Że wielki lud upada.
Posępny jego gwar:
»Łódź schłonie morza war,
»Zaginie z nią osada.
»Przeminął szczęścia czas.
»Niewola zgnębi was,
»Jak ryś się nędza skrada.
W tym wirze zdarzeń, lat,
Zapomniał o was świat,
»Skończyła się biesiada.
»Wam nigdy — zda się — już
»Nie błyśnie nowych zórz
»Chociażby światłość blada.
»Zatrata — to wasz los,
»I próżny każdy głos,
»Już grobu krata spada!«
I żalem wielkim brzmią,
Rozpaczą, bólem, łzą
Te szumy. Przeszłość gada.
Lecz oto nowy wiew
Poruszył młodzież. Krzew
Kwitnący odpowiada:
»Kto ducha, krwi wziął chrzest,
»Ten będzie, był i jest,
»Ten nigdy nie upada.
»On, brnąc przez nędzy toń,
»Podniesie dumnie skroń,
»On wie, że wątpić — zdrada!
»On zwali ściany skał,
»Choćby je żłobić miał,
»Jak kropla. Gdzież zawada?
»Lecz szał raz zawiódł nas,
»Więc zwolna głaz na głaz
»Robotnik dziś układa.
»Wasz ciągle chwiał się gmach,
»Bo był bez podstaw dach,
»A tak się dom rozpada.
»Dziś zstąpić trzeba w głąb,
»Tam pracuj, kuj, a rąb,
»Niech każdy cegłę składa.
»Maluczkich braci ród
»Niech ujrzy światła wschód,
»Niech też się trudzi, bada.
»Dziś rąk nam, a nie łez,
»Połóżmy smutkom kres,
»Bo łzy — to nam zagłada.
»Precz żal, że oczy nam,
»Nim dojdziem szczęścia bram,
»Już rosa powyjada.
»Cóż my? Dla przyszłych lat
»Budujem, bo któż zgadł,
»Co losów da nam rada.
»U fundamentu stóp
»Jesteśmy. Wieży słup
»Snadź przyszłość ujrzy blada.
»Snadź tysiąc wzejdzie słońc
»I krwawo błyśnie mrąc,
»Jak dziś i za pradziada,
»A my, nie wiedząc gdzie,
»Będziemy szli we mgle,
»Jak złodziej co się skrada.
»Na stanowisku wszak
»Niech czuwa każdy tak,
»Jak pasterz w noc u stada.
»Niech, gdy nadejdzie czas,
»Gotowych znajdzie nas,
»A nie jęczących: biada!«
Kwitnący umilkł krzew.
I znów rząd starych drzew
Z swych uczuć się spowiada.
Lecz teraz brzmiał ich szum
Weselszych echem dum,
Jak srebrna w mgle kaskada...