Mozart

Jak wieczyście łaknące Don Juana serce,
Tak Mozarta pieśń: kocha, tęskni i rozpacza;
I w krainie harmonii, z harmonią w rozterce,
Błądzi, skarżąc się, nakształt wiecznego tułacza.

Roją się w niej, przybrane w szaty najjaskrawsze,
Widziadła, które płodzi chorych marzeń szalej;
Przy niejednem pozostać chciałaby na zawsze,
Ale fatalność woła: — Idź dalej! idź dalej!...

Idzie — pędzona pragnień i zawodów biczem,
Szukając szczęścia, śmierci albo zapomnienia,
Lecz głód serca zasycić nie daje się niczem,
I każdy kwiat zerwany w piołun się przemienia;

Bo nie dla tych lśni owoc na drzewie żywota,
Co chcą, by ziemia była więcej, niźli ziemią...
Przeklęci, których sercem głodna żądza miota!
Przeklęci, w których dusze Prometejów drzemią!

I tym biada, co wierzą, iż Bóg w Elwir twarze
Zaklął prawd nieśmiertelnych zagadkę przezroczą;

Bałwochwalcze im najpierw stawiają ołtarze,
Potem je nieczułości piorunem druzgoczą.

Szaleni — i nieszczęśni!... Lecz ty wiesz, Mozarcie,
Ile potęgi szczytnej to szaleństwo mieści;
Pieśń twa, to wrzącej duszy z zimną ziemią starcie,
Wulkan kwiatów i lawy, szału i boleści.

Nie tylko pośród kwieciem strojnego łożyska
Nieśmiertelnej poezyi płynie strumień złoty —
Ach! obficiej on jeszcze i wyżej wytryska
Z wieczystego łaknienia, z wieczystej tęsknoty..

Czytaj dalej: Deszczyk - Wiktor Gomulicki