Dwóch schodziło z estrady
Drżącej echami śpiewu;
Jeden od szczęścia blady,
Drugi blady od gniewu.
Do gonitwy za. chwalą
Po raz pierwszy stawali,
A wyrok dać im miało
Echo publicznej sali.
Jeden w oczach miał blaski,
Drugi duszę złamaną —
Tamten dostał oklaski,
A tego wygwizdano.
Już odtąd losów obu
Żadna siła nie zmieni;
I będą aż do grobu
Przepaścią rozdzieleni.
Zwycięzca drogę życia
Przejdzie głośny i czczony;
Z dni powszednich ukrycia
Nie wyjdzie zwyciężany.
Lecz ten czuł piekło w duszy
Tylko przez chwilę małą,
A tamten — wśród katuszy
Istność przemęczy całą...