Piął się młody Nagurski po szczeblach karjery:
wpierw podpisywał weksle, potem już papiery,
wpierw przy nędznym kantorku skromnie dłubał piórkiem —
potem własny fotelik miał przed własnem biurkiem,
wreszcie dostał gabinet i „godziny przyjęć",
„konferował" i czasem miał „służbowy wyjazd".
Lecz wciąż mu sławy mało. Wyżej pragnie, wyżej,
kedy mężowie stanu w politycznym wirze,
kędy ojcowie miasta, prezydent, ławnicy,
gdzie czasem i starosta nakształt błyskawicy...
Ze jednak tym potęgom ledwie sięgał kolan,
wspiął się na szczyt po karkach wiernych antokolan.
Wysłouch go podpychał, zachęcała żona,
Mik weń jak rzep się wczepił do psiego ogona.
Wylądował! Na stolcu viceprezydenta!
Na tem kończy się powieść, niżej—to puenta:
Wysilał się i pocił statystyk—statysta,
Pan Mik się nie przemęczał, a także skorzystał.
Źródło: 18 ohydnych paszkwilów na Wilno i wilnian, Teodor Bujnicki, 1934.