Byłeś przedtem rozumny, przyjeżdżasz z rozumem,
Byłeś wzięty z przymiotów, wracasz z ozdób tłumem,
I choć na to przywilej nikomu nie dany,
Jakoś od nas wyjechał, tak wracasz kochany.
Ale ty z twojej strony przyznaj mi to. Hrabia,
Że twe przybycie dziwy w Warszawie wyrabia.
Ja, com niechętnej muzy doznawał niełaski,
Com gorzej wiersze pisał niżeli Bielaski,
Czując odmianę pióra mego oczewistą,
Śmiem się ciągnąć do ciebie z słodkim Organistą,
Który przejęty mnogim twoich pochwał likiem,
Choć nie myślał warmińskim zostać kanonikiem,
Przecież dzieląc słuszności swoje dłuto-łupem,
Czcił z rozumem biskupa i rozum z biskupem.
Powiedz jeszcze, po coś się miał do nas przenosić,
Czyli robić na sławę? Miałeś jej tam dosyć.
Zwłaszcza komu, jak tobie, natura łaskawa:
Nie ty gonisz za sławą, lecz za tobą sława.
Kto się z losem rozprzęgnie, a z niecnotą zbraci,
Niechaj na świat pojedzie, a co nabył, straci.
Czyli patrzeć, pod jakim ciosem Polska kona?
Stamtąd, Książę, przybyłeś, skąd ona strapiona,
I czy w lewą pojedziesz, czy się udasz w prawą,
Wszędzie nań zgotowaną zoczysz zgubę krwawą.