Już odjeżdżasz, Węgierski, za łukowskie bory,
Gdzie ładne dziewczę domu wyrządza honory,
Całuj, które się godzi ucałować, członki
Tej, co wiernością znańsze wyrówna małżonki.
Ni ją straszne przysięgi, ni grodzcy pisarze
Przez kontrakt z Urzędowskim umieścili w parze,
Ale łagodna piękność nad święte łańcuchy
Silniejszym sprzęga węzłem ich ciała i duchy.
Szczerość jej obyczajów, siła przymilenia,
Wdzięków żywość ustawne wzniecają pragnienia.
Nie bez obrony jednak faworów udziela,
Nie dopuszczając Sytu, Nudów przyjaciela.
O, po trzykroć szczęśliwy dzielący z nią łoże,
Często pragnie, ma czasem, przeto zawsze może,
A nawet przy niemocy gładka ręką dźwignie.
Jedź, a wracaj weselszy, niech zawiść ostygnie,
Która wiersz w potajemnej uknowawszy zdradzie,
Pełen jadu i fałszów, dziś na twój karb kładzie.
Nie uwierzę, by twój styl, galantemu bliski,
Na słodką płeć smolące miał rzucać pociski.
Ku wierzchołkom Dwójgóry ścieżka wiedzie nie ta:
Nigdy dam żaden z lepszych nie szarpnął poeta.
Smutny tylko Boileau, co się wiecznie dąsał,
Starym zębem na koniec i damy pokąsał.
Ten przykład nie do wzoru i nikłą miał modę,
Wiesz - li jego nagości w dzieciństwie przygodę?
Gdy jędora to za nos, to za ogon skubał,
Gniewny mu ptak instrument rozkoszy udziubał*.
Orfeusz... czemuż łączyć tak odległe czyny,
Póki stanie chrześcijan będą bernardyny;
I zaszczyty Karmelu trwać będą do woli.
Upadli, hej, upadli! synowie Lojoli,
Wszak z ich strony bywały Watykanu gromy
I zdawniałe niewiasty, i świat niewidomy.
Przeciw nim były młodsze, zatem giną marnie.
Czcijmy damy, bo i nas równy los ogarnie.
A czyjekolwiek pióro z nimi się podrażni,
Zalękniony, od jego uciekłbym przyjaźni.