Złoto znać na strzechstenie, człowieka na złocie;
Mieć abo nie mieć złota - nic przez się ku cnocie.
Próżno chwalą i ganią ten kruszec łagodny:
Komu Pan Bóg dał rozum, zawżdy jest swobodny.
Wygnał chciwość niesytą, wygnał strach szkarady,
Więc nie wzdycha nie mając, w dostatku nie blady.
Nie pożycza u skrzynie, darmo nie szafuje,
Z baczeniem złoto drogo i tanie szacuje.
Ale jawnie oświadczył słowy i przykładem
Twój wnuk, Jesse, iż zbytnie skarby zbytnym jadem.
I z tym, komu ich nie da, Bóg barziej łaskawie,
Niż z tym, co ich ma nazbyt; zna, kto sądzi prawie.
W nędzy człowiek dostanie, gdy chce, pocieszenia,
Trudno, gdy wszytko k myśli, nie stracić baczenia.
Skąd z letargu smutnego wrzód smaczny przychodzi,
Bo się to zdrowo widzi, co nabarziej szkodzi.
Nie pożądam znacznym być w nieszczęście oboje,
Lecz znam prawie szczęśliwym, kto pociechy swoje
W tobie samym ma, Panie, próżen inszych rzeczy,
I dla ciebie sam siebie wzgardził mieć na pieczy.