Cud

Sczerniałe Matki Maryi lica
Blask srebrnej lampy oświeca —
W cieniach ołtarza habit się mnicha
Bieli — kaplica pusta i cicha:
Babka staruszka kościół zamiata
Półgłosem nuci pieśń Pani świata:
„Dobranoc tobie śliczna liliio.“ —
Wieżyce dzwonią ave Maria,
I w chórze śpiew słychać księży. —

W opadającym na ołtarz pyle.
Ileż modlitw, skarg ludzkich ile,
I westchnień bolesnych cięży.

Gdy tak rozmyślam, — słyszę — szeleści
Szmer po kamieniach sukni niewieściej....
Dwie panie w grubej weszły żałobie,
I kurz podróżny na szatach obie
Miały; lecz twarzy nie dojrzał wiele,
Bo zmrok już duży był na kościele..—

Jedna z nich krzyżem padła na ziemi,
I z pod leżącej, jak z pod mogiły,
Płacz się wyrywał tony rzewnymi —
A pośród płaczu modlitwy były. —

Wstała — „o matko Boska“ powtarza,
I na kolanach się do ołtarza
Dopełzła i szła w koło trzy razy
Na klęczkach — stopni całując głazy, —
Gdy światło lampy twarz oświeciło
Bladą — zdumiałem! — w twarzy nie było
Oczów i rzęsy na twarzy białej
Na przebudzenie oczów czekały. —

A matka na mszę mnichowi daje —
„Patrz ojcze — mówi — serce się kraje,
„Że taka wątła, że taka blada,
„Boso czterdzieści mil tu wędruje
„Sił swych ostatkiem, — „matko — mi gada —
„Ja taką wiarę w mem sercu czuję,
„Gdy w Częstochowskiej klęknę kaplicy —
„To jasność da Bóg mojej źrenicy“ —

Wtem zakrystyjan brzęknął kluczami,
Że czas wychodzić. — Ślepa rękami
Szukała matki — wyszły z kaplicy
Pacierz do Boga mówiąc Rodzicy. —

Kłopoty życia i różne troski
Zatarły potem w pamięci mojej
Ciemną panienkę z przed Matki boskiej
Obrazu. — Idę raz — patrzę — stoi
Przed domem dziadów obdartych kupa,
Na trumny wieku mirtowy wianek,
I kir na oknach zamiast firanek.

Wszedłem paciorek zmówić za trupa;
Wtem w drżącym blasku płonących świecy
Twarz zobaczyłem ciemnej dziewicy. —
Biedna — ujrzała źrenicę czystą
Światłość; lecz światłość już wiekuistą.

Czytaj dalej: Pod oknem - Michał Bałucki