Miałem cię pani za stworzenie szczodre,
Szczodre w dobroci, słowach i spojrzeniu, —
A ty tak skąpa, że twe oczy modre
Ciągle ukryte trzymasz w rzęsów cieniu,
I rzadkim słówkiem obdarzasz człowieka,
Co na nie, jakby na zbawienie czeka. —
O! niech twe oczy, jak gołębie płoche,
Nie uciekają tak zawsze przede mną,
Niech się nade mną ulitują trochę,
Bo bez nich źle mi i smutno i ciemno.
I rozdrażniona dusza ludzi rani
Brzydkim szyderstwem — a to z bólu Pani! —
Więc bądź łaskawszą... chyba, że kto inny....
O! wtedy chłodną bądź i bez litości,
I bez skrupułu. — Jam tu jeden winny,
Że śmiałem marzyć o twojej miłości. —
Bądź wtedy lodem; — może ta szalona
Nadzieja — w lodach tych zmarznie i skona.