Ziemia jeszcze pół we śnie,
Mgłą poranną spowita —
A wtem — listek szeleśnie,
Jakby szemrał: „już świta!“...
I przez całą dąbrowę
Ranne hasła w dal płyną —
Ze skrzydełek swą głowę
Leśne śpiochy rozwiną,
I na gniazdkach dokoła
Gwar się budzi, rozmnaża....
Świt, świt!... ptasząt chór woła.
Świt, świt!... echo powtarza.
Powiał wietrzyk dąbrową,
Trąca listki zielone,
Strząsa rosę perłową,
Kwiatom schyla koronę,
Budzi drzewa — w srebrnawe
Leśne dzwonki uderza,
Jakby dzwonił na „Ave“
Skowrończego pacierza....
A skrzydlaty chór spada
Z gniazd, nim słonko zaświeci,
Gdzie kryniczna kaskada
Z wrzawą leci.... i leci....
I w krynicznej kąpieli
Pluska sobie, swawoli,
Dniem się nowym weseli
I raduje z swej doli;
Kręgi toczy po wodzie —
Ot, jak bywa w swobodzie!
Co świegotu i krzyku
Na tym ptasim sejmiku!...
Aż się dęby ciekawie
Nachylają nad wodą
Patrzeć, jak tam w zabawie
Ich pieszczochy rej wiodą.
Nagle.... cisza zachwytu,
Milkną głosów tysiące....
Na firmament, z gór szczytu
Złote wspina się słońce.
I jak mocarz, w purpurę
Strojne, — jednym spojrzeniem
Wita całą naturę....