Pułkownikowi Wacławowi Krupowiczowi
Wiosna... noc ciepła... ziemia umajona,
Słowik w zaroślach bez wytchnienia śpiewa,
Cała natura jakby rozmarzona —
W pobliżu pachną czeremchowe drzewa.
Z balkonu patrzę w gwiazd rozsianych krocie,
Większe i mniejsze podług zasług płoną,
Miesiąc - królewicz śród nich cały w złocie,
Roztacza blaski na ziemię uśpioną.
Godziny biją z ratuszowej wieży,
Czasem z oddali słychać jakieś kroki,
Turkot dorożki, patrol szybko bieży
! znów zapada wszystko w sen głęboki.
Posnęli ludzie i kwiaty i pola,
Błogosławieństwo z rosą cicho spływa,
I jakaś lepsza uśmiecha się dola,
To świt różowy do życia przyzywa.
Jutrzenka zwolna w blaskach promienieje
I coraz jaśniej na niebios błękicie,
Dzwony gdzieś biją, ranny wietrzyk wieje,
Już wschodzi słońce — zbudziło się życie.
Źródło: Moje pieśni, Maria Paruszewska, 1934.