Matka‎ ‎nie‎ ‎wraca (Do‎ ‎obrazu‎ ‎Kazimierza‎ ‎Szmyta‎ ‎na‎ ‎wystawie‎ ‎Stowarzyszenia Artystów‎ ‎w‎ ‎Poznaniu)

Słońce szkarłatem zachodzi za chmury,
I coraz bardziej blednie tarcza złota,
Kąpie się cała we fioletach nieba,
I zmrok zapada z wolna, jak tęsknota.
Cisza dokoła — już ostatnie blaski
Złocistą łuną spłonęły w oddali,
Na łąkach wietrzyk wśród traw się przekrada,
Szumi po liściach i czegoś się żali.
Na polu chata — obok malwy strojne
W pąsowe kwiaty pod oknami rosną,
Zdobiąc zagrodę w jasnych barw swych krasę,
Jak śpiew słowika, gdy zanuci wiosną.
Lecz w chacie ciemno, smutno i ponuro,
Zgasło ognisko, drzwi otworem stoją,
Gromadka dzieci wybiegła na drogę,
Tak się samotne w ciemnej izbie boją.
Troje drobiazgu skulonych do siebie,
Najstarsze trzyma maleństwo na ręku,
Obok dziewczynka płacze i fartuchem
Ociera oczy, pełna trwogi, lęku.
— I tak wpatrzone w drogę smutnie stoją,
Czy tam na skręcie matki nie zobaczą,
Wyszła od rana, tu noc i nie wraca,
Więc tak bezradne czekają i płaczą.
W oddali chaty — obce tam sąsiady,
; Psy opaść mogą — może ludzie skąpi,
Chleba ni mleka głodnym nie podadzą,
I któż na świecie matkę im zastąpi?
Czekają dłużej, do ziemi przykute,
Serdeczny pacierz szepcą drżące usta,
I wzrokiem niebios wzywają pomocy,
Łzy płyną rzewne — a droga wciąż pusta.

* * *

Tyle artysta w obrazie powiedział,
I tyle bólu wlał w lica dziecięce,
Że mimowoli, patrząc na ich twarze,
Widz bierze udział w oczekiwań męce.
Fantazja pędzla swojski temat wzięła,
Nie masz zagadek, aby go zrozumieć,
To płótno mówi i za serce chwyta,
Lecz i na obraz trzeba patrzeć umieć.

Czytaj dalej: Do *** (Bardzom ci wdzięczna) - Maria Paruszewska

Źródło: Łzy-perły tom 2, Maria Paruszewska, 1912.