Pan Piotr ma już latek parę,
Panna Kocia ze trzy cości.
Gospodarstwo wcale stare!
Wybiera się dzisiaj w gości...
Najpierw buty po kolana.
Jakżeż ciężkie! Miły Boże!
Lecz co robić? Rzecz to znana:
Pan bez butów być nie może.
Albośmy to jacy tacy?
Poznaj pana po cholewie!
Całe szczęście, że Ignacy
Śpi w kredensie i nic nie wie.
Dźwiga Piotruś, aż się poci,
Lecz nie puści butów za nic.
Dama będzie z panny Koci,
A on będzie Szambelanic.
W starej książce u Babusi
Widział śliczną parę taką.
Ale prawda! Jeszcze musi
Tabakierkę mieć z tabaką.
Panna Kocia naprzód rusza,
Na ramieniu laska dziadzi.
Od wielkiego kapelusza
Brzeg kosmaty rączką gładzi.
Panna Kocia zamyślona,
To podejdzie, to przystanie:
Musi jako dobra żona
O mężowskie dbać ubranie.
Pannie Koci nie nowina
Przebierać się co godzina:
Lecz z Piotrusiem kłopot tęgi...
Oj mężczyźni, niedołęgi!
Wnet pan Piotr kapotę kładzie,
Naśladując wiernie Dziadzię.
Na guziki ją zapina,
Fontaź na wiatr, w ręku trzcina...
Już z powagą wielką kroczy,
A że surdut go opada,
Że kapelusz wlazł na oczy,
No, to tam już trudna rada!
Panna Kocia z nim pod rękę,
W szalu babci i z umbrelką,
Trochę krótką ma sukienkę,
Lecz i tak jest damą wielką.
Dokąd idą? Nikt nie zgadnie:
Do Babusi, czy do Dziadzi...
Ale, że jest bardzo ładnie,
Gdy się Państwo tak prowadzi!