— Będą dzisiaj naleśniki!
Już kucharka cukier tłucze,
Mama poszła po rodzenki,
U śpiżarni wiszą klucze! —
Tak od rana Filuś woła
Na Minetkę i Kacperka,
I wąsiki oblizuje,
I na komin chciwie zerka.
Filuś strasznie jest łakomy!
W całym domu wszyscy wiedzą,
Że z talerzy wylizuje,
Czego inni nie dojedzą.
Pfe! Jak brzydko! Aż niemiło
Mówić mi o takim kocie,
Wolałbym sam myszy łapać
Albo siedzieć gdzie na płocie.
Co się mama nie nagniewa,
Nie naprosi, nie nasarka!
Ledwo skończy, aż mój Filuś
Smyk do kuchni i do garka.
Aż raz wbiega: coś się skwarzy...
Pęchu, węchu — to słoninka!
Filuś woła towarzyszy,
Do pyszczka mu idzie ślinka.
Jak nie schwyci łapką całą,
Jak nie wrzaśnie w niebogłosy:
— „A jaj!... A jaj!...” Kotki za nim,
Co wetknęły także nosy.
Byłoż bólu! Byłoż krzyku,
Byłoż potem wstydu siła!
Jeszczeć pono i kucharka
Coś na drogę przyłożyła.