Była pierwsza zima,
były pierwsze mrozy.
Pan Bóg wielką skrzynię
z futrami otworzył.
Przywołał zwierzęta
i rzekł do nich tkliwie:
- Dam każdemu futro -
dzielę sprawiedliwie...
Tobie - białe, tobie - szare,
ty dostaniesz ryże ...
Nie bójcie się, śmiało, śmiało,
podchodźcie tu bliżej!...
Tobie - bure, tobie - siwe,
pies dostanie kożuch,
bo przy piecu rzadko siedzi,
wciąż biega po dworze...
- A ty czemu nie podchodzisz?
spytał Pan Bóg jeża.
- Bo się patrzę na zajączka,
jak futro przymierza...
- Czy chcesz takie?
- Chciałbym inne -
sierść w tym jakby mgiełka.
Chciałbym futro z włosem grubym,
choćby jak igiełka!
Pan Bóg spojrzał na aniołów,
a potem na jeża:
- Podać futro specjalne,
tu, dla tego zwierza!
Spojrzał jeżyk na futerko ...
Panie Boże, przebacz! ...
Pan Bóg odrzekł:
- Już jest późno -
powracam do nieba!