Wieczność. Mistyczne słowo. Zbyt wielkie dla ludzi.
Gubimy się w nim wszyscy jak iskry w płomieniu —
A jednak w dzień lipcowy, w drzew pochmurnym cieniu,
Wiecznością pszczelnej chwili jak łatwo się łudzić —
Wieczność. Czułam ją wczoraj w ramionach kochanka,
Gdy chwilę, co jak rosa przez liście przecieka,
Z uporem zakochanej, z bezsiłą człowieka,
Powstrzymać chciałam w biegu tuż przed blaskiem ranka.
Widziałam ją stężoną w martwych oczach dziecka,
Zanim je powiekami zakryto na zawsze.
Życie — gorsze dla niego, a może łaskawsze —
Wymknęło mu się z palców — jak motyl — znienacka.
Czułam ją na cmentarzu. W wielkim, znojnym lęku,
Nie było jej w literach pustych ludzkich imion.
Nie było w martwym tłumie nienazwanych plemion —
Lecz w róży, która cicho nad grobem przyklęka.
Gdy wieczność chciałam objąć rękoma obiema
Wieczność wyczutą w mroku — pozostał w dłoniach.
A jednak słyszę wieczność w skalistych symfoniach,
W tętnie ziemi, w krwi własnej. Choć wieczności nie ma.
Źródło: Gałęzie, Lola Szereszewska, 1938.