Wyrywa się spośród domów czerwony pomnik ognia.
Jak człowiek olbrzymi, który niesie niebo.
To każdej nocy pęka serce huty,
piec, armata rozpału!
Miasto wypełnia się bitwą kolorów, paleta ogromna,
której każdy milimetr uczy siły i gniewu.
Jeśli tu wytchnąć krajobraz, to jak kraj rozpruty
wojną, w której duchem zwyciężono ducha i ciałem ciało.
Ptaki i drzewa, ludzie i chmury wrastają w grunt węglowy,
człowiek-pomnik swego dzieła, ptak-serce swego cienia.
Ich skrzydła tak samo jak ich głowy
żywi biała krew elektrycznego promienia.
Śnić urodzaje? Kto spać umie
jak ziarno, już we własnej dojrzewa jesieni,
która rodzi piękne maszyny oddychające jak dzieci
i książki, które są jak człowiek w tłumie,
a tłum się jak kryształ mieni,
na każdej stronicy nową twarzą świeci.
Tędy iść? Stąd wyfrunąć? Noc tu głodna,
czarne niebo w plecy wrasta,
spośród domów, w sercu miasta
pomnik z ognia!
Źródło: Sygnały, r. 1938, nr 46.