Wiersz o późnej jesieni

Dziew­czyn­ka o oczach jak ścię­ty ja­wor
miesz­ka w domu z mar­twej ce­gły i smut­ku.
W szkla­nym zmierz­chu pod­cho­dzi do okien, gdy rdza­wo
za­pa­la­ją się wia­trem rude osty w ogród­ku.
Wiatr ma skrzy­dło zła­ma­ne, jest cho­rą wil­gą,
pła­cze dłu­go. Umie­ra zdu­szo­na fuga wie­czo­ru,
a od alej wie­ją sen­niej gwiaz­dy i wil­goć,
i nie­bo na­kra­pia­ne jak sen mLJ­cho­mo­rów.
Na ukos nie­ba scho­dzi wiot­ki je­leń me­lan­cho­lii,
w wą­tłe dło­nie dziew­czyn­ki kła­dzie oczy z błę­kit­ne­go szkła.
Po­wie­dział­byś: to echo dłu­gim wia­trem boli,
wo­sko­wa zja­wa trwo­gi szczy­tem alej szła.
Nie­sie chło­dem błę­kit­nym, chłód za­pa­la pal­ce.
Dziew­czyn­ka za­wi­kła­na w echo, omo­ta­na cie­niem
bie­gnie przez śpiew­ny od wia­tru ko­ry­tarz,
a po­tem stoi na pro­gu nocy, na pro­gu śmier­ci
i wita
wid­mo za­py­lo­ne, któ­re jest tyl­ko wspo­mnie­niem.
Wid­mo dźwię­cząc tłu­cze szkla­ne kro­ki i sny,
od­cho­dzi w pu­sty wi­ry­darz lęku i nik­nie jawą,
gdzie na ostat­nim za­krę­cie nocy psy
roz­szar­pią jego smu­tek jak łach­man znu­że­nia.
Usły­szysz;
kie­dy pła­cze dziew­czyn­ka o oczach jak ścię­ty ja­wor.
9 li­sto­pad l940r

Czy­taj da­lej: Pisz do mnie listy – Krzysztof Kamil Baczyński