Więc mroki stoją, a pod nimi ziemia,
Ciężka i ciemna droga, w grozie cięta długo
ostrą siekierą mrozu w kłębowisku przemian.
I ciosem czasu twardym jak głuchą maczugą
leży lud obalony w poprzek dróg i losów,
u warg złamana pnie się wiotka gałąź głosu
jakby dym pogorzelisk. Potok ognia żłobi
jego profil ogromny, lwi, co trwa bez ruchu,
co nie umiera w życiu, nie umiera w grobie,
bo gra jakby organy akordami duchów
splecionych w jedno ciało.