Wiersz na zgon Stanisława Staszica

Oto grób, który święte popioły ukrywa!
Dawnoż najszlachetniejsza dusza w nich gorzała,
Co tak śmiało Ojczyznę i cnotę kochała. –
K. Sienkiewicz w pożegnaniu Krzemieńca


Zawistnym popchnięta losem
Wybiła smutku godzina;
Śmierć się ofiar dopomina
I zadaje cios za ciosem;
A niosąc smutek między rodaków siedliska,
Czułym sercom łzy wyciska.
Roznosi żal i rozpacze;
Każdy cnotliwego płacze! –

Jak gdy wśród czarnej nocy czarne ryczą burze
I gdy piorun po piorunie
Zdaje się całej zagrażać naturze;
Kiedy dąb stuletni runie,
Co od pożarów słońca dolinę zasłaniał,
Pobliskie drzewa ochraniał;
A odgłosy te echo po pobliskim lesie,
Po grotach i po skałach i górach rozniesie,
Gdy padnie i przed wichrem wzniosłe zniży czoło,
Wszystko przerazi wokoło;
Tak i zgon Jego Polskę zasmucił, przeraził –
On jej służył do śmierci, jak syn nieodrodny,
On jak Obywatel prawy
Nigdy serca swojego podłością nie skaził;
On wiecznej sławy,
On wdzięczności ziomków godny! –
Jego dusza niezłomna, Jego umysł męski
Przetrwał wszystkie Ojczyzny nieszczęśliwej klęski,
A kiedy z losów kolei
Nic nam nie pozostało, jak promyk nadziei,
Łzy tylko smutne nad nią ronił skrycie,
Bo kraj swój kochał nad życie!

Posępne dzwony, smutnej śmierci posły,
Wieść tę srogą po całej stolicy rozniosły;
Z ich głuchym jękiem jęk się cnotliwych połączył,
Wszystkim czcicielom cnoty ciche łzy wysączył,
A smutek nieutulony,
Na wszystkie rozbiegł się strony! –
Niedawno jeszcze głos ten szanowny słyszałem,
Jak do nauki młodzież zachęcał z zapałem,
A dzisiaj cóż usłyszę?... – żałosne westchnienia...
Wszystko się w smutek zamienia! –

Czyjeż to ręce niosą te szanowne zwłoki
Do grobowego siedliska?
Któż to leje łez potoki,
Czyjeż serca żałość ściska? –
– Polskich to ojców syny nieodrodne,
Godne sławy naddziadów, ich imienia godne!
Chcą okazać przez zapał i miłą ochotę,
Jak umieją uwielbiać zasługi i cnotę,
Jak potrafią w swych piersiach ogień żywić bratni! –
I tak chlubnych cnót pamiętna,
Nie powie przyszłość niechętna:
„Że Polak skonał ostatni” –.
Sława z STASZICA imieniem
W najpóźniejsze przejdzie wieki,
Z szacunkiem i uwielbieniem
Wspomni je kiedyś potomek daleki. –

A starzec, gdy otoczon prawnukami siędzie,
Życie Jego za przykład wystawiać im będzie.
Dopóki w Lecha krainie
Czcić będą cnotę i sławę
I uwielbiać czyny prawe,
Imię Jego nie zaginie. –
Wdzięczność kraju je uświęci,
Żyć będzie w wieków pamięci. –
W sercach naszych zostanie pamiątka niestarta,
Prześle ją potomności dziejów naszych karta! –

Niechaj od osi do osi
Sława roznosi
Imię męża,
Co świat przeraził ogromem oręża,
I gdzie zwrócił mściwe kroki,
Śmierć, zniszczenie,
Krwi strumienie,
I żal roznosił głęboki.
Później, gdy nas dźwignęło jedno Zbawcy słowo,
Kiedy nam pogodniejsze nieba zajaśniały,
Gdy Polska z gruzów odżyła na nowo ,
Dla niej poświęcił się cały! –

I gdzież jest ten, co dla nas był cnoty obrazem,
Co zaszczyty z skromnością umiał łączyć razem?
Co opiekunem, ojcem biednych był prawdziwym,
Ten, co łzy tyle razy otarł nieszczęśliwym,
Gdzież ten, co tyle zasług, tyle cnot posiada?
– Niestety! – „Już go nie ma”– echo odpowiada,
Nie ma między żyjącemi,
Już drogie Polakom zwłoki
Złożono w naddziadów ziemi,
A nieskażona dusza wzniosła się w obłoki!

Stracił kraj Obywatela
Pełnego zasług i cnoty;
Straciły Ojca sieroty,
Nauki swego czciciela! –
Zniknął Mąż, co był ozdobą,
Co światłe zaszczycał grono,
Zniknął... lecz uniósł za sobą
Żal i pamięć niezginioną. –

Większej pewnie godzien sławy,
Szacunku godzien większego
Człowiek prawy,
Co idąc zawsze za natchnieniem cnoty,
Wspomógł w niedoli bliźniego,
Ukoił żale sieroty! –
Spoczywaj drogi Cieniu! niech z następną wiosną
Wonne kwiatki Twój cichy grobowiec porosną,
Niech łzy ziomków, co będą płynąć tam po Tobie,
Odwilżą zeschłą trawę rosnącą na grobie. –
Spoczywaj... póki straszny głos Anioła
Przed oblicze Cię Stwórcy kiedyś nie wywoła,
Póki tam, gdzie Pan Świata ludy sądzić będzie,
Policzon szczęsny w szczupłym wybawionych rzędzie,
Ozdobny skromną cnotą, życiem nieskażonem,
Staniesz bez trwogi przed Sędziego tronem!
Oby Twe życie zawsze było dla nas wzorem,
Obyśmy postępując Twoim ciągle torem,
Aż do tchu ostatniego, do ostatniej chwili,
Tak jak Ty kraj kochali, jak Ty mu służyli!

Czytaj dalej: Zima - Konstanty Gaszyński