Ale wam to padam, kumie,
Nikt wystawić se nie umie,
Co wam tez ten Wrocłów srogi!
Jak mi nasz Raciborz drogi,
Ale mierzyć — mój-ty Boże! —
Z tym Wrocławiem se nie może.
Jakem stary, mogę pedzieć...
Bo i któżby tam mógł wiedzieć,
Ze to prawda, takie miasto!?
Dyć mój mózg to tez nie ciasto,
Boć mnie w skole dość chwalili,
Cheba raz-no na dzień bili, —
Toć wydziwić se ne mogę,
Jak ten Wrocław wymyślili.
Szersze jak opolska droga
Wam tam wszystkie są ulice;
Domy same kamienice,
Z dwiesta ich tam pono będzie,
A wszyscućkie w jednym rzędzie.
Jegomości Xięcia zamek
Przeciw tamtym lichy domek —
Wierzcie, kumie, co wam padam,
Scera prawda, stryków Hadam
Wam to samo, co ja, powie.
Jesce dziś mi sumi w głowie,
No pomyśleć takie dziwy:
Co dom, to zomek prawdziwy,
Drzwi jak wrota do stodoły, —
A cóz dopiero kościoły!
Więcej ich jak sto tam będzie,
A w nich kupa księży wszędzie,
Jakby w odpust pełno luda;
A muzyka rznie na cuda
W robotny dzień i w niedziela.
Choć-to niemce, jednak wiela
Snać o Pana Boga dbają,
Bo i świętych se stawiają
Na rynku i przed bronami,
I na koniach i z szablami,
Jeden jakiś tez z widłami
Cały nagi stoi w wodzie...
Co tez-to za różni święci! —
Na, dalibóg, drogi kumie,
Kto nie widział, nie zrozumie,
Bo jest napatrzeć se cego;
Choć nie pomnę juz wszyskiego,
To wam padam, jakem stary,
Jak na dziwnem patrzał cary.
Jednak przyznom wam się Stachu,
Nie obesło se bez strachu
W tym Wrocławiu. Bo te niemce
Na nas by na cudzoziece
Jeno z boku zaglądali,
Jak kiebyśmy co porwali,
Szwargotając swą niemcyzną,
Co jak wam se scero przyznom,
Najmniej mi se podobało;
Ale my se dycki śmiało
Kupą do siebie trzymali,
Toć nam niemce pokój dali. —
Ale to wam, kumie, padam,
Jak na lato stryków Hadam
Zaś se do Wrocławia puści,
To-no z nim se raz zabierzcie.
Mojej rady, to mi wierzcie,
Nigdy nie pożałujecie,
A poznacie se na świecie.