Po deszczu

Po desz­czu kwia­ty ode­tchły i w gó­rze
Świe­żych za­pa­chów peł­na at­mos­fe­ra:
Każ­dy jej atom snać kro­plę za­wie­ra
Tego bal­sa­mu, któ­rym żyją róże...

Chmu­ry roz­dar­ło słoń­ce, ten cud boży,
I świat, co, zda się, ze zmę­cze­nia kona,
Za­dźwię­czał cały, jak po­sąg Mem­no­na,
Kie­dy nań jutrz­nia swój ca­łu­nek zło­ży...

A du­sza ludz­ka, któ­ra to­nie w krwa­wéj
Prze­bo­jów sło­cie i wszyst­kie swe li­ście
Tra­ci wio­sen­ne ach! dla nic wiel­kie­go,

Czyż jest na­praw­dę lich­szą od tej tra­wy?
Anio­ły bla­sków bytu jej nie strze­gą
I czas wy­tchnie­nia znikł dla niej wie­czy­ście.

Czy­taj da­lej: Parasol - Maria Konopnicka