Z zmarłego miasta jestem,
które przeto,
iż się zbyt blizko zbudowało góry
zionącej ogniem,
w zastygłych żużlach zginęło i w zgliszczach.
Oto po wiekach miasto odkopano
i znów na słońce z popiołu dobyto:
co było niegdyś pięknością i zbytkiem,
dzisiaj jest trupem,
marnym wskrzeszonym upiorem —
za karę, iż śmiano
to odgrzebywać, co w ogniu zginęło.
Jaszczurka winie się po mej krawędzi:
oto jedyny mieszkaniec
domów i świątyń, na urągowisko
dawnemu życiu —
ten jadowity, chytry gad...
A w wnętrzu mojem marna garść popiołu,
który był ogniem
— niegdyś. —