1897.
Na początku nie było bytu ni niebytu,
ziemi, nieba nie było, światła ni ciemności,
gwiazd ni słońca, dnia, nocy, zachodu ni świtu,
nie było śmierci, życia, czasu ni wieczności,
ni przypadku, ni musu, szczęścia ni cierpienia —
nic nie było: przestrzeni, zmiany ani ruchu,
ani wód, ni przepaści, ni wiatrów westchnienia —,
ON był tylko i przyszłe światy trzymał w duchu
nierozeznalne jeszcze przed Swojem obliczem:
byt był marą, niebytem świat, a wieczność — chwilką:
ON był wszystkiem: przestrzenią i czasem i — niczem:
nic krom Niego nie było — ON był jeden tylko.
A gdy spojrzał w krąg Siebie i nic nie obaczył,
ni przedmiotów dla myśli ani żadnych tam:
zląkł się pustki — i strach Go w nicościach obsaczył.
Przeto człowiek się także lęka, gdy jest sam.
I pomyślał On wtedy: Czegóż strach Mnie zbiera?
wszak nic niema poza mną, nademną ni w dole,
jeno nicość bezdenna, jeno pustka szczera,
cóż jest zatem, co trwożyć ma — w niebytu kole?
Tak pomyślał i zrzucił strach ze Swego ducha,
jak rzecz marną, co wyszła z za nicości bram,
lecz był smutny, bo wokół pustka była głucha.
Przeto człowiek jest także smutny, gdy jest sam.
Więc powstało życzenie w głębi Jego serca,
by świat stworzyć i tęczą wysnuć go ze Siebie:
nieb zapragnął, mórz, wichrów, gór i łąk kobierca,
słońca, nocy i mlecznych dróg na czarnem niebie.
I tak czując, że czynem z smutku się uleczy,
jął świat rzucać na próżnię, jak obraz na płótno,
a wola Jego była nasieniem wszechrzeczy.
Przeto człowiek też wtedy tworzy, gdy mu smutno.
Świat stwarzając, wyrzucał go ze Swych wnętrzności,
w barw akordy i w tęczę dźwięków się rozstrzelił:
stworzył zmiany, ruch, życie i wbrew Swej jedności,
miljon istót znikomych duchem Swym obdzielił.
Lecz jak morze faliste w stukształtnym wszechświecie
rozlewając się, cierpiał On, duch twórczy, boży,
tak jak matka, gdy z łona wydziela swe dziecię.
Przeto człowiek też zawsze cierpi, kiedy tworzy...