Pod niebem, które ptakom jest jak miłość chłodna,
Twoje oczy mi były jak jego odbicie.
Nieobjęte oczami, zamknięte w błękicie,
Jak struna - ognia, dźwięku i dotyku głodna.
A dzisiaj, patrząc w Twoje zmęczone źrenice,
Próżno niebo, jak usta, do moich ust chylę,
I gonię dwa jedwabne, spłoszone motyle,
A wiszę smutek, w którym kąpią się księżyce.
Nie myśl, że wśród strun wielu, które karmią duszę
Jak harfę, nie wiem, która mi struna najpierwsza,
I, wiążąc żar Twych oczu i ich smutek w wierszach,
Żarem serce hartuję, a smutkiem je kruszę.