O serce biedne, o zdeptane serce!
Poco tak rwiesz się do dalszego bytu?
Czy nie lepiej w zawodów rozterce
Rzucić na zawsze jesienne kobierce
Łez i przekwitu?
Czy nie lepiej raz zginąć, jak liście,
Które wiatr — patrzaj! — ścina z tego drzewa,
Niżeli czekać tak na wiosny przyjście,
Co tobie, serce, nie zalśni ogniście
I nie zaśpiewa?
Czy strach ci próżni, co za grobem zieje?
Czy cię przeraża ach! to nic bezdenne,
Gdzie świt swych brzasków srebrzystych nie leje,
Gdzie się pragnienia kończą i nadzieje,
Te widma senne?!
Stłum tę chęć życia! Nie różni się niczym
Od tamtych bezdni pustka wokół ciebie!
Tylko, że tutaj pali cię swym zniczem
Ułudna gwiazda, drżąca na zwodniczem
Pożądań niebie...