Pogaszono latarnie dokoła,
Miasto w senną zapadło już ciszę,
Tylko z rogu głos ochrypły woła:
Hajs’ marony! hajse! hajse! frisze!
Noc tężeje, jak na mrozie smoła,
Z szynków wyszli ostatni hołysze,
Lecz rzężenia nic stłumić nie zdoła:
Hajs’ marony! hajse! hajse! frisze!
Żydowico! Wargi twe już sine,
Płuco rwie się od zbytniej chciwości,
Grzbiet się ściągnął, jak skulonej plisze!
Sam ci Rotszyld zysków pozazdrości!
Czas do domu! Pod ciepłą pierzynę!
— Wolne żarty... Hajse! hajse! frisze!