Purpurowym smyczkiem po drgającym stawie:
Przedwieczór w tęsknocie się iści i tli.
Strumyki fioletu na skroni. Ach, krwawię.
Z drzew kapią wspomnienia: krople wrzącej krwi.
Rozpięty na młodej, rozbudzonej trawie
powtarzam dalekie, męczące pacierze —
O, nie mów: „Nie wróci, kto samotność strawił“,
bo nie jest samotny, kto w twą miłość wierzy.
Źródło: Sygnały, r. 1939, nr 68.