Gdy zmarł przy bilardzie, szepcząc czułe modły,
dwa anioły do nieba go zawiodły.
A gdy orszak na nieba terytorium wkroczył,
Abraham ziewnął głośno, przetarł śpiące oczy
i drapiąc się leniwie w okolice głowy,
odnalazł na swym łonie kijek bilardowy
i niebieską kredę W idei niespodzianej rozszerzył źrenice:
postanowił grać w bilard gwiazdą i księżycem,
lecz wysiłek ten chlubny zmęczył stare ciało,
bo trud był bezowocny: niebo band nie miało.
Więc zrzucił wtedy wściekły ów kijek na ziemię
i damie przechodzącej strzaskał kijem ciemię,
Ta zmarła i choć w mieście nikomu nieznana,
została na koszt gminy wkrótce pochowana.
Zaś w „Kronice wypadków” redaktor napisał,
że „Sędziwą cygankę, nieznaną miejscowym,
która skradła z kawiarni kijek bilardowy,
trafiły podczas burzy grzmot i błyskawica”.
Czy w upalnej Afryce, gdzie Nil mknie doliną,
też ludzie, jak ofiary bilardowe, giną?
Źródło: Szpilki, r. 1938, nr 1.