(Z FRANCISZKA COPPÉE’GO.)
„L'Eden resplendissait dans sa beaute première."
Raj promieniał w pierwotnym blasku swym i krasie.
Ewa, ledwie przed chwilą stworzona w tym czasie,
Z zamkniętemi oczyma, w traw i kwiatów toni
Spoczywała z Adamem, uśpionym koło niej;
A dla przyszłego grzechu, co już Duch ciemności
Obmyślał, była ona przecudnej piękności.
Owal twarzy, splotami włosów przysłonięty,
Wspierał się od niechcenia na jej ręce zgiętej,
Co lśniła pod włosami jakby marmur biały;
A od łokcia po bioder kolumnie wspaniałej,
Tworząc wabnemi skręty łuk wdziękiem nęcący,
Biegła linja urocza aż do stóp leżącej.
Wielki Stwórca był dumny ze swego stworzenia.
Wszystkie czary i wszystkie cuda przyrodzenia,
Które świat w kornym hołdzie do stóp Jego strąca,
Wszystkie łączyła w sobie ta kobieta śpiąca.
By świeżych kwiatów wonią napoić jej tchnienie,
Bóg wziął wietrzyk, co leśne przebiega przestrzenie;
Żeby drżeniem ożywić jej łono dziewicze,
Wlał w nie fal oceanu rytmy tajemnicze.
Oto mówiła przez sen: — dla tych słodkich szmerów
Wziął gruchających ptasząt śpiew w cieniu szpalerów,
A dla jej włosów, jasnych jak złoto płynące,
Zgarnął blask smug promiennych, które zsyła słońce,
I z róż wonnych kielichów ulepił jej ciało.
Lecz Ewa się budziła, — z powiek umykało
Ostatnie widmo senne, jak lekkie westchnienie,
I już się pod rzęsami łamały promienie.
Wówczas, widzialny w ognia płomienistej rzece,
Bóg wreszcie zechciał streścić uroki kobiece
W jednym, lecz najgłówniejszym, co wszystkie jednoczy, —
I niebios nieskończoność tchnął w kobiety oczy.
(1888)